Zdjęcie: Wikipedia
23-05-2025 08:22
Wczoraj Łukaszenka przeprowadził tradycyjne już roszady stanowisk w strukturach państwowych, której symbolem stało się przesunięcie Natalii Petkiewicz na stanowisko wicepremier ds. społecznych. Choć oficjalnie to awans, dla wielu obserwatorów to jasny znak degradacji - jak zaznaczył politolog Aleksander Fridman, „Była w samym sercu najważniejszych decyzji, które decydowały o polityce państwa. Teraz wrzucono ją w politykę społeczną, z którą nigdy nie miała żadnego związku. A to nie jest kierunek, w którym można osiągnąć sukces. Nie została więc całkowicie wyrzucona z systemu, ale jest to wyraźny krok wstecz.” Eksperci zgodnie twierdzą, że jej wpływy słabną, a polityczny awans w strukturze rządowej nie rekompensuje utraty realnego znaczenia.
Petkiewicz zastąpiła na stanowisku wicepremiera Uładzimira Karanika, który pełnił tę funkcję niespełna trzy miesiące i został mianowany przewodniczącym Prezydium Narodowej Akademii Nauk Białorusi. To decyzja budząca kontrowersje, bo - jak zauważył socjolog Hienadź Korszunaŭ - po raz pierwszy funkcję tę obejmuje osoba bez stopnia doktora i bez znaczącego dorobku naukowego. „To już nie ośrodek akademicki, a coś w rodzaju ministerstwa podporządkowanego bezpośrednio Łukaszence”, komentuje Korszunaŭ. Dla niego decyzja ta symbolizuje dalszą degradację nauki jako niezależnego intelektualnego centrum w kraju.
Równolegle do tych spektakularnych przesunięć doszło do wielu innych zmian. Uładzimir Percow objął stanowisko pierwszego zastępcy szefa administracji Łukaszenki, zaś dotychczasowy działacz piłkarski Nikołaj Szerstniew został zastępcą zarządcy sprawami dyktatora. W ministerstwach także pojawili się nowi zastępcy: m.in. w resorcie handlu, energetyki, leśnictwa i pracy. Na scenie międzynarodowej Jurij Ambraziewicz, ambasador przy Stolicy Apostolskiej, uzyskał dodatkowe akredytacje przy FAO, UNESCO i Zakonie Maltańskim, a Nikołaj Rogaszczuk objął placówkę w Gruzji. W administracji regionalnej zaszły zmiany na szczeblu rejonowym oraz w strukturach samorządowych.
Te roszady wpisują się w dobrze znany wzorzec rotacji lojalnych, lecz niewybijających się wykonawców. Jak tłumaczy Fridman, „żeby wylecieć z układu, trzeba okazać nielojalność i poważnie się potknąć. Jeśli jednak ktoś po prostu nie spełnił oczekiwań, ale zachował lojalność - dostaje drugą szansę.” Przykładem może być Walery Wakulczyk, były szef KGB, teraz powołany na stanowisko szefa aparatu Rady Ministrów.
Kontekst tych decyzji pozostaje nieodłączny od stylu rządzenia Łukaszenki - centralizacja, podporządkowanie instytucji oraz symboliczne gesty, które z zewnątrz mogą wydawać się zmianami, lecz w istocie utrwalają status quo. Jak podkreśla politolog Roza Turarbekowa, „nie mamy ministrów, mamy mianowanych wykonawców. I nie społeczeństwo ich ocenia, lecz jeden człowiek.” Sama Petkiewicz może jeszcze powrócić na wyższe stanowisko, jeśli prezydent uzna to za stosowne. Na razie jednak przydzielono jej zadanie walki z upadającym sektorem społecznym - z edukacją, opieką społeczną i demografią w stanie kryzysu. Zdaniem Turarbekowej, „to nie awans, to misja z góry skazana na niepowodzenie.”
Choć powołanie kobiety na tak wysokie stanowisko może sprawiać wrażenie postępu, analitycy pozostają sceptyczni. „Łukaszenka nie widzi kobiet jako realnych sukcesorek. To nie zmiana światopoglądu, lecz pragmatyzm podszyty patriarchatem” - konkluduje Turarbekowa.