Zdjęcie: Pixabay
06-12-2024 09:25
Korzystając z mołdawskiego zamieszania politycznego spowodowanego problemami z podwyżką cen gazu, i zapowiedzią wprowadzenia stanu wyjątkowego w energetyce, a także z widmem koljnego problemu energetycznego od 1 stycznia, głos zabrało Naddniestrze. W oświadczeniu MSZ Naddniestrza stwierdziło, że odpowiedzialność za sytuację kryzysową odpowiada Kiszyniów.
„Krytyczne obawy, jakie pojawiły się dziś w obszarze dostaw gazu ziemnego i energii, są bezpośrednią konsekwencją polityki władz Mołdawii, sabotowania dialogu, ignorowania interesów dostawcy i konsumentów oraz wprowadzania nieuzasadnionych ograniczeń dla mieszkańców i mieszkańców przedsiębiorstw Naddniestrza” – stwierdził departament we wczorajszym oświadczeniu.
Tymczasem jeszcze wczoraj prezydent Maia Sandu podpisała dymisję ministra energii Victora Parlicova. Ten ostatni zwołal konferencję prasowej, w czasie której stwierdził, że temat gazu ziemnego jest „rozdęty” w mołdawskiej przestrzeni informacyjnej, w rzeczywistości odgrywając znacznie mniejszą rolę w warunkach, w których około 64% gospodarstw domowych w Mołdawii jest nadal ogrzewanych piecami na drewno.
"Mamy do czynienia z sytuacją, w której temat gazu jest wyolbrzymiony w stosunku do jego realnego wpływu na gospodarkę i gospodarstwa domowe. Jego znaczenie polityczne jest znacznie większe” – powiedział Parlicov na konferencji prasowej. Były minister energii przestrzegł także, że potencjalny kryzys energetyczny, który rozpocznie się 1 stycznia 2025 r., staje się coraz bardziej realny. „W tym sensie czuję większą ulgę, ponieważ nie będę za sterami ani w komórce kryzysowej, która będzie musiała sobie z tym poradzić w następnym okresie, ale chcę powiedzieć, że możemy i mamy siłę, aby przetrwać ten czas. Mamy partnerów zewnętrznych, którzy okazali się bardzo otwarci politycznie i dysponują wsparciem finansowym, technicznym, konsultantami, z którymi nie boi się wejść w taki scenariusz” – wspomniał także Victor Parlicov.
Z kolei decyzja premiera Receana wywołała ostrą krytykę w Mołdawii. Dziennikarz Alexandru Cozer wskazał, że odpowiedzialność powinien ponieść Wadim Czeban, p.o. przewodniczącego Moldovagaz, który przez lata miał sabotować działania, a nie Parlicov, który działał zgodnie z poleceniami, nawet udając się do Petersburga. Cozer zasugerował, że Recean szuka kozłów ofiarnych, co może prowadzić do katastrofy. Były deputowany Alexandru Slusari również zarzucił Receanowi unikanie odpowiedzialności i znalezienie winnych w osobach Parlikova i Tofilata, podczas gdy Wadim Czeban i sam Recean pozostają bezkarni. Skrytykował także niespełnionych, wcześniejszych obietnic premiera dotyczących braku podwyżek taryf.