Zdjęcie: Pixabay
06-05-2025 14:25
Na tle chronicznego niedoboru pracowników w białoruskim przemyśle państwowym, tysiące wakatów pozostaje otwartych w największych zakładach kraju. Mimo rosnących potrzeb kadrowych i znaczącego wzrostu liczby ogłoszeń o pracę - np. w jednym z przedsiębiorstw w ciągu roku zapotrzebowanie wzrosło z 2588 do 3644 osób - nadal trudno znaleźć chętnych do pracy, nawet na atrakcyjnych warunkach.
Najbardziej poszukiwani są pracownicy fizyczni i techniczni: ślusarze, tokarze, spawacze, operatorzy maszyn CNC. Niektóre z tych stanowisk oferują wynagrodzenie sięgające 4800 rubli. Dla porównania, ślusarz może zarobić od 2000 do 2750 rubli, z gwarantowanym miejscem w hotelu robotniczym i wymaganym jedynie średnim wykształceniem ogólnym. Najlepiej wynagradzani są kierownicy – do 6500 rubli miesięcznie. Z kolei najmniej mogą liczyć sprzątacze czy magazynierzy, którym proponuje się stawki od 726 do 850 rubli.
W zakładach takich jak Mińska Fabryka Traktorów, Miński Zakład Silnikowy, Białoruski Zakład Samochodowy czy BMZ w Żłobinie sytuacja wygląda podobnie - setki, a czasem tysiące wolnych etatów, których obsadzenie wydaje się coraz trudniejsze. Przykładowo, tylko w MTZ otwartych jest ponad 2600 ofert pracy. Mimo różnorodności stanowisk i zakresu płac - od 650 rubli za pół etatu operatora komputerowego po 6700 rubli dla głównego księgowego – chętnych wciąż brakuje.
Pomysł sprowadzenia zagranicznych pracowników, który wielokrotnie wysuwał Łukaszenka, zyskuje na aktualności. „Chcesz zaprosić Tadżyków, Uzbeków, Kazachów, Syryjczyków, Afgańczyków, kogokolwiek - zapraszaj. Ale musisz wiedzieć, kim są ci ludzie, czy są potrzebni na tym miejscu i czy potrafią wykonać dane zadanie. Nie potrafią - naucz,” mówił Łukaszenka, nie wykluczając przyjęcia nawet 150 tysięcy migrantów z Pakistanu.
Choć Ministerstwo Spraw Wewnętrznych twierdzi, że na razie nie odnotowano żadnych masowych migracji z Pakistanu, niektóre regiony już zatrudniają cudzoziemców. W Lachowiczach, jak relacjonuje jego przewodniczący Mikołaj Moroz, około 30 Turkmenów pracuje w lokalnych spółdzielniach rolniczych. „W polu od ósmej do ósmej, zarabiają 600 dolarów na rękę. Nie przeszkadzają Białorusinom, pracują razem, nie ma żadnych problemów,” zapewnia. Jednocześnie podkreśla, że „migracja zarobkowa to dziś zjawisko globalne.” Mimo to, jak wskazują dane i wypowiedzi urzędników, rozwiązanie problemu niedoboru siły roboczej poprzez imigrację znajduje się nadal w fazie planów i testów. Tymczasem białoruski przemysł trwa w stanie permanentnego poszukiwania rąk do pracy, nie mogąc liczyć na szybką poprawę sytuacji.