Zdjęcie: err.ee
16-09-2025 11:53
W estońskim parlamencie opozycyjna partia "Ojczyzna" (Isamaa) zaproponowała projekt uchwały wzywający rząd do zamknięcia granicy z Rosją. Jak podkreślił lider ugrupowania Urmas Reinsalu, decyzja ta byłaby odpowiedzią na rosnące napięcia w regionie i prowokacje ze strony wschodniego sąsiada. Przypomniał on, że Polska już zamknęła granicę z Białorusią, podobne dyskusje toczą się na Łotwie i Litwie, a Finlandia utrzymuje pełną blokadę swojego przejścia. Według niego tylko skoordynowane działania państw bałtyckich i Finlandii mogą przynieść realny efekt.
W uzasadnieniu projektu wskazano, że wydarzenia ostatnich miesięcy poważnie obciążyły bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, a fizyczne zamknięcie linii kontrolnej mogłoby zmniejszyć ryzyko incydentów, wzmocnić ochronę granicy i zagwarantować spokój mieszkańcom. Zgodnie z obowiązującym prawem ostateczna decyzja należy do rządu, dlatego parlament miałby jedynie wezwać go do podjęcia działań.
Debata nad tą kwestią nie jest nowa. Pod koniec ubiegłego roku ówczesny minister spraw wewnętrznych Lauri Läänemets z Partii Socjaldemokratycznej sprzeciwiał się podobnym postulatom, wskazując, że priorytetem jest monitorowanie sytuacji na Morzu Bałtyckim. To właśnie tam doszło do uszkodzenia kabla energetycznego Estlink 2, za co odpowiedzialnością obarczano rosyjski tankowiec związany z flotą cieni. Läänemets ostrzegał wówczas, że zbyt pochopne zamknięcie granicy mogłoby paradoksalnie wpisywać się w logikę rosyjskich działań hybrydowych, których celem jest sianie chaosu i niezadowolenia społecznego. Jak podkreślał, rząd posiada plan awaryjny i jest przygotowany do podjęcia decyzji o zamknięciu granicy, lecz zrobi to wyłącznie wtedy, gdy sytuacja naprawdę tego wymaga.