Zdjęcie: Pixabay
11-09-2025 08:15
Prezydent Łotwy Edgars Rinkēvičs określił atak rosyjskich dronów przeciwko Polsce mianem „inwazji” i podkreślił, że tak liczna obecność maszyn wyklucza przypadkowy charakter incydentu. Jak zaznaczył, to „nowa rzeczywistość”, w której Rosja będzie systematycznie testować odporność NATO, dlatego odpowiedzią musi być zarówno zwiększenie presji polityczno-ekonomicznej na Moskwę, jak i intensyfikacja wsparcia militarnego dla Ukrainy. W jego ocenie obrona powietrzna Kijowa jest dziś pierwszą linią bezpieczeństwa także dla Polski i państw bałtyckich.
W nocy polska armia zareagowała zdecydowanie, zestrzeliwując część dronów, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie. To bezprecedensowa sytuacja, bo mowa o bezpośrednim ataku na państwo NATO, co stawia całą sprawę w kontekście nie tylko polskim, lecz także sojuszniczym.
Na Łotwie wydarzenia w Polsce wywołały dyskusję o koniecznych środkach bezpieczeństwa. Minister obrony Andris Sprūds polecił przeanalizować możliwość czasowego zamknięcia przestrzeni powietrznej nad wschodnią granicą kraju. Z kolei siły zbrojne utrzymywane są w podwyższonej gotowości, co ma związek zarówno z rosyjsko-białoruskimi manewrami „Zapad 2025”, jak i trwającymi na miejscu ćwiczeniami „Namejs”. Szef sztabu, gen. Kaspars Pudāns, przypomniał, że systemy przeciwlotnicze na wschodzie kraju pozostają w stałej gotowości i są zsynchronizowane z patrolem powietrznym NATO.
Kwestia granicy z Białorusią i Rosją wywołała polityczny spór w Rydze. Zjednoczenie Narodowe „Wszystko dla Łotwy!” wezwała rząd do natychmiastowego zamknięcia przejść granicznych, wskazując, że sytuacja nie jest efektem „zagubionego drona”, lecz jawną prowokacją Moskwy i próbą sprawdzenia reakcji sojuszu. Politycy tej partii ostrzegają, że brak zdecydowanej odpowiedzi ośmiela Kreml, tak jak miało to miejsce w 2022 roku, kiedy pod osłoną manewrów „Zapad” rozpoczęto pełnoskalową agresję przeciwko Ukrainie. Premier Evika Siliņa pozostaje jednak ostrożna i podkreśla, że nie otrzymała sygnałów od resortów obrony i spraw wewnętrznych o konieczności zamykania granicy. Zaznacza, że obowiązuje już stan wyjątkowy związany z presją migracyjną, a ewentualna decyzja musiałaby być skoordynowana z innymi państwami bałtyckimi i Unią Europejską, biorąc pod uwagę także konsekwencje gospodarcze.
Eksperci zauważają, że incydent należy postrzegać nie tylko w wymiarze wojskowym, lecz także politycznym. Dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Kārlis Bukovskis przypomina, że w przypadku działań hybrydowych nie ma wątpliwości co do ich powtarzalności, a jedyną niewiadomą pozostaje ich forma. W jego ocenie Rosja w coraz większym stopniu łączy klasyczne prowokacje z komponentem militarnym. Z kolei Mārtiņš Vargulis z PowerHouse Latvia zwraca uwagę, że atak można interpretować jako policzek wymierzony Stanom Zjednoczonym, które dopiero co podkreślały strategiczne partnerstwo z Polską. To, jak NATO zareaguje na wydarzenia w Polsce, może mieć kluczowe znaczenie, bo – jak zauważa ekspert – „nie nasza siła, lecz nasza słabość jest czynnikiem eskalującym”.