Zdjęcie: Wikipedia
06-10-2022 11:27
"Mińska Spadczina" zamierza rozwiązać umowę na korzystanie z tzw. Czerwonego Kościoła na mińskim Placu Niepodległości ze wspólnotą parafii rzymskokatolickiej św. Szymona i św. Heleny. Według źródeł kanału, proboszcz parafii, ksiądz Władysław Zawalniuk, otrzymał list z żądaniem opuszczenia budynku do 12 października.
Pretekstem jest brak możliwości funkcjonowania kościoła po niedawnym pożarze. Nie można jednak mieć złudzeń, że jest to kolejne uderzenie reżimu Łukaszenki wobec kościoła katolickiego. Jeszcze w 2020 roku na parafię nałożono kary pieniężne grożąc parafii eksmisją. Trzeba też przypomnieć, że podczas demonstracji społecznym przeciwko sfałszowanym wyborom prezydenckim w 2020 roku, okolice kościoła były miejscem protestów.
Do pożaru doszło w kościele 26 września, według źródeł paliło się okablowanie elektryczne. Tego samego dnia administracja lokalna podjęła decyzję o czasowym zakazie użytkowania budynku. Radiu "Svaboda" udało się potwierdzić fakt otrzymania listu od sekretarza prasowego białoruskiego Kościoła katolickiego Jurija Sanko. Według niego, przygotowywana jest odpowiedź na pismo. Jednocześnie wyraził nadzieję na dalszą współpracę z "Mińską Spadchiną".
Budynek kościoła, który jest jednym z symboli Mińska, został zbudowany w 1910 r. dzięki funduszom fundatora Edwarda Wajłowicza. Kościół nie został przekazany gminie po odzyskaniu przez Białoruś niepodległości, ale był w swobodnym użytkowaniu, w kościele odbywały się nabożeństwa rzymsko-katolickie i greckokatolickie.