Zdjęcie: Irek Dorozański DWOT
16-11-2021 09:50
To było moje pierwsze skojarzenie, gdy zobaczyłem zdjęcia wykonane z śmigłowca, ukazujące nasz dwuszereg żołnierzy, policjantów i strażników granicznych ustawiony wzdłuż bariery granicznej oddzielającej ich od tłumu migrantów.
"Żołnierze, pamiętajcie, że stąd nie ma odwrotu. Musicie zginąć tam, gdzie stoicie" – przemówił sir Colin Campbell dowódca 93 pułku Górali Szkockich tuż przed odparciem szarży rosyjskiej kawalerii w postaci czterech szwadronów Huzarów Ingermanlandzkich w bitwie pod Bałakławą 25 października 1854 roku podczas wojny krymskiej. Łamiąc regulamin, jeden z szeregowców John Scott odpowiedział mu: "Tak jest, sir. Skoro tak trzeba, tak zrobimy" (Ay, Sir Colin. An needs be, we'll do that).
Dwa tygodnie później, odparcie rosyjskiej szarży przez dwuszereg piechoty brytyjskiej, opisał korespondent wojenny "The Times" sir William Howard Russell następującymi słowami: "Rosjanie rzucają się na górali. Ziemia umyka im spod kopyt, nabierają z każdym krokiem coraz większej prędkości, pędząc na cienką czerwoną wstęgę, obramowaną lśniącą stalą". Niedługo potem "cienką czerwoną wstęgę" zastąpiono określeniem „cienka czerwona linia”. Zaczęto je także utożsamiać z całą brytyjską armią, co metaforycznie miało oznaczać stosunkowo niewielkie siły broniące przed wrogiem Wielką Brytanię.
Jeśli skojarzenie to wyda się komuś na wyrost, to wobec znaczenia naszego zaangażowania w obronę granicy, które stało się żywym przykładem naszego odwiecznego pojęcia Antemurale, w mojej ocenie jest jak najbardziej trafione. Przykład ten po raz kolejny podkreślił przynależność Polski do świata Europy Zachodniej, gdyż patrząc na ewentualne skutki długofalowe tego co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej, okazuje się, że po raz kolejny stajemy w obronie nie tylko granicy politycznej UE, ale także obrony granicy cywilizacyjnej oddzielającej nas, między innymi, od azjatyckiego modelu sprawowania władzy nad społeczeństwem.
Do jednego z takich symbolicznych działań wyznaczającą granicę cywilizacyjną doszło w minionym tygodniu w Kaliningradzie. Otóż 11 listopada, w centrum miasta odsłonięto pomnik Fiodora Dostojewskiego, zresztą w dniu nomen-omen, urodzin pisarza, o którego teoriach na temat roli Rosji w świecie i ich znaczeniu w wizji państwowej wspominałem już kilkakrotnie. Jednak oczywiście nie tylko ten fakt jest ciekawy, ale jego szerszy kontekst. Otóż park, w którym pomnik został zbudowany, nosił wcześniej nazwę parku im. Adama Mickiewicza, a tuż przed odsłonięciem, nazwę zmieniono, także na cześć rosyjskiego pisarza. Warto odnotować te mikro zdarzenie, jako jedno z wielu, którego byliśmy świadkami w ciągu ostatnich lat, a które wpisuje się w linię czasową utwierdzania się rosyjskiej doktryny podkreślania odrębności Rosji od świata zachodniego, co też jest jedną z pomniejszych przyczyn aktualnych wydarzeń w naszym regionie.
"Tymi wojowniczymi deklaracjami, ale również tym co obecnie dzieje się na polsko–białoruskiej granicy, gdzie migranci są używani w charakterze broni, czy narzędzia presji politycznej, Łukaszenka wyświadcza nam przysługę, za którą winniśmy być mu w gruncie rzeczy wdzięczni. Odrabiamy oto w przyspieszonym tempie lekcję tego jak będzie wyglądała polityka w naszym regionie w przyszłości, w realiach nasilającej się rywalizacji mocarstw i ich sojuszników, kiedy argumenty siłowe grać będą nieporównanie większą rolę niźli w przeszłości. Polska opinia publiczna po tej lekcji będzie inaczej odnosić się do kwestii siły naszej armii, konieczności zwiększania jej możliwości, tego co nazywamy systemem odpornościowym państwa. Inaczej też będzie oceniała słowa i uczynki przedstawicieli polskiej elity i w mniejszym stopniu, jak sądzę, będzie wierzyła w zmitologizowane figury retoryczne w rodzaju „wspólnoty sojuszniczej”. Ta oczywiście też jest ważna, jak w każdej koalicji, ale przede wszystkim trzeba liczyć na siebie a dopiero potem na naszych aliantów. Nie ma w tym zakresie sentymentów." napisał słusznie Marek Budzisz.
Natomiast w innym tekście, dotyczącym oceny wywiadu telewizyjnego udzielonego przez Władimira Putina, Marek Budzisz ocenił, że z treści wypowiedzi Putina wynika, że w tej chwili Rosja nie jest zainteresowana eskalacją sytuacji. Budzisz zaproponował, aby odchodzącą już na polityczną emeryturę niemiecką kanclerz Angelę Merkel włączyć do negocjacji w celu rozwiązania aktualnego kryzysu. No i tutaj, można powiedzieć: niestety, ale ostatnie godziny potwierdziły kontrowersyjne znaczenie takie propozycji.
Tak jak przypuszczałem, stawianie na kanclerz Merkel, która trzeba to przyznać jasno, nigdy nie dała się zapamiętać jako szczególna przeciwniczka układów z Rosją, jest zupełnie chybionym pomysłem. Kładę to na karb przeszłości odchodzącej kanclerz, która przecież swoją aktywność polityczną rozpoczynała w komunistycznym FDJ w Niemieckiej Republice Demokratycznej, o czym wielu zapomina, a znane przysłowie "czym skorupka za młodu nasiąknie tym na starość trąci" dobrze przypomina,a jeśli już nie przysłowia to wpisuje się to w modne ostatnio pojęcie "mapy mentalnej". Jednak sam pomysł wykorzystania jako mediatora w rozwiązaniu kryzysu postaci byłego polityka, jednak zbliżonego do neutralnego nastawienia, jest do rozważenia.
Bo właśnie ostatnie godziny dostarczyły argumentów naszym przeciwnikom. Wspominana wyżej kanclerz, po wcześniejszych rozmowach z prezydentem Rosji, odbyła 50-minutową rozmowę telefoniczną z Łukaszenką na temat kryzysu granicznego i co gorsza umówili się na dalsze rozmowy."Tym samym bardzo zły sygnał został wysłany w stronę Mińska. Po pierwsze, Łukaszenka osiągnął to co chciał, czyli jakąś formę uznania go za sprawującego władzę. Po drugie, stoi to w sprzeczności z dzisiejszym komunikatem UE w spawie sankcji. Po trzecie, pokazuje brak jedności wśród państw UE" - napisała w komentarzu, Anna Maria Dyner, ekspertka PISM.
"Ciekawa zależność: ci co najwięcej krzyczą o demokracji i prawach człowieka, jednocześnie najchętniej układają się z dyktatorami - zasłaniając się "Realpolitik". Zarazem ci "demokraci" atakują za "niszczenie demokracji" tych, którzy z dyktatorami rozmawiać nie chcą" - napisał z kolei Grzegorz Kuczyński.
"Uważam, że jest to kolejny krok Putina w kierunku głębokiego wtrącenia się Rosji w politykę europejską, co sprawi, że preferencje i decyzje Kremla staną się czynnikiem definiującym sposób, w jaki stosunki Europy z Rosją będą ewoluować w przyszłości. Putin ma powody, by wierzyć, że może mu to ujść na sucho. Moskwa dokonała ostatnio wielkiego przewrotu, gdy administracja Bidena zniosła sankcje na ukończenie budowy Nord Stream 2, a teraz chce zawrzeć ostateczną umowę, aby nowy gazociąg zaczął działać, umacniając pozycję Rosji jako głównego dostawcy energii do Unii Europejskiej" - napisał amerykański analityk polskiego pochodzenia Andrew Michta.
"Mówiąc wprost: Moskwa chce otrzymać zapłatę - nie tylko w postaci dodatkowych przychodów z rosnących cen gazu, ale w walucie politycznej, w której kluczowe państwa UE uznają, że Federacja Rosyjska jest ponownie zarówno mocarstwem europejskim, jak i mocarstwem w Europie, zdolnym do kształtowania tego, co dzieje się na kontynencie zgodnie z jej oczekiwaniami. Co najważniejsze, kryzys ten może oznaczać koniec wszelkich nadziei na regionalne rozwiązanie kryzysu w Europie Wschodniej, ponieważ jeśli rosyjskie jednostki straży granicznej zaczną patrolować białoruską granicę z NATO, nie będzie wątpliwości, kto definiuje, co oznacza stabilność tej granicy i co jest potrzebne do przywrócenia porządku. To ostateczne de facto wchłonięcie Białorusi przez Rosję wykroczy poza obecną pełną integrację wojskową i służb wywiadowczych obu państw i pozostawi Ukrainę samą, wystawioną na rosyjską presję i coraz bardziej pozbawioną zachodniego wsparcia, niezależnie od tego, co zrobią Bałtowie, Polacy czy Rumuni, aby spróbować uratować suwerenność Kijowa.(...) Tak więc dziś piłka jest w rękach NATO i UE: Czy Zachód wreszcie się postawi, nałoży na Rosję i Białoruś kary, które złamią ich ambicje (dobrym początkiem byłoby całkowite anulowanie Nord Stream 2)? Czy też będziemy tylko składać ckliwe deklaracje, podczas gdy przemoc na granicach Sojuszu, rozpętana przez Mińsk i Moskwę, będzie trwała bez końca?" - brzmi konkluzja Michty.
Równie istotne co działania białoruskiego reżimu na naszej granicy okazują się zakamuflowane ruchy wojsk rosyjskich przy granicy ukraińskiej - co ciekawe, Putin w wyżej przytoczonym wywiadzie, nie zaprzeczył takim ruchom wojska. Z punktu widzenia wojskowego, przegrupowania te potwierdzili już cywilni analitycy - do takich ruchów należy m.in. wyraźna rozbudowa bazy wojskowej w Jelni. Te oceny, które zresztą dostarcza od tygodnia amerykański Departament Stanu, powoduje, że między innymi szef brytyjskiej obrony, generał Nick Carter, powiedział, że brytyjska armia i NATO muszą być przygotowane do wojny z Rosją. Chociaż sam przy tym też uważa, że prezydent Putin nie chce wojny z Zachodem. "Myślę, że musimy mieć się na baczności i upewnić się, że zwycięży odstraszanie, a co najważniejsze musimy upewnić się, że w sojuszu NATO jest jedność i nie pozwalamy na jakiekolwiek luki w naszej linii”.
"Jeszcze bardziej umacniając swoją pozycję w Europie Wschodniej, Wielka Brytania po raz kolejny staje się europejskim gwarantem ostatniej szansy. Rzeczywiście, pomimo całego szumu głoszącego, że Wielka Brytania zrzekła się swojej roli w bezpieczeństwie europejskim od czasu decyzji tego kraju o opuszczeniu UE w 2016 roku, Wielka Brytania wypracowała najbardziej wyrafinowane i realistyczne podejście do bezpieczeństwa europejskiego – zwłaszcza Rosji" - napisali na łamach Council on Geostrategy, James Rogers i Viktorija Starych-Samuolienė. "Wielka Brytania już zaczęła wprowadzać mechanizmy i formy wsparcia w celu wzmocnienia pozycji swoich europejskich sojuszników i partnerów. Jednak zintegrowana brytyjska wizja Europy wymaga dalszego rozwoju. Pomoże to rządowi Wielkiej Brytanii zademonstrować europejskie przywództwo i zakomunikować brytyjską determinację w obronie tego, co ważne: samostanowienia, demokracji i otwartego ładu międzynarodowego. Pomoże to również zasygnalizować, że Wielka Brytania nie odchodzi od europejskiego bezpieczeństwa po Brexicie i że pozostanie głęboko zaangażowana" - napisali eksperci w podsumowaniu.
W mojej ocenie, wydarzenia na naszej granicy należy także wpisywać w dynamiczny i wciąż trwający pokaz, formalnie zakończonych ćwiczeń wojskowych "Zapad 2021", o czym wspominałem już latem. Ale nie to jest takie istotne, jak fakt, że wciąż potwierdza się niestety ocena, że w perspektywie dłuższej czyli trzech lat, a krótszej - kilku miesięcy, możemy stanąć przed pytaniami, na które odpowiedzi szukali i znajdowali nasi pradziadkowie. Na tę chwilę jestem zdania, że tylko pogłębiona współpraca w gronie państw bezpośrednio zainteresowanych rozwiązywaniem problemów, jakie stawia przed nami Rosja, jest najważniejsza. I łatwo zauważyć, że to już się powoli dzieje.
Wszelkie przykłady historyczne potwierdzają, że tylko siłą wspólną możemy wytrwać te najtrudniejsze chwile. Chcemy tego czy nie, w naszym wewnętrznym gronie splątanych wspólną historią - zachowując przecież już świadomą odrębność - możemy wspólnie stworzyć paradygmat dziejowy, który jest odpowiedzią na większość naszych obaw, co daję Czytelnikom pod rozwagę. A ocenę źródeł powodów, takich a nie innych działań naszego przeciwnika dał nam już wieszcz Słowacki.
Noc była... Orzeł dwugłowy
Drzemał na szczycie gmachu
I w szponach niósł okowy...
Słuchajcie! zagrzmiały spiże
Zagrzmiały... i ptak w przestrachu
Uleciał nad świątyń krzyże.
Spojrzał — i niemiał mocy
Patrzéć na wolne narody,
Olśniony blaskiem swobody
Szukał cienia... i w ciemność uleciał północy.