Zdjęcie: MON Białorusi
24-07-2025 08:05
W obliczu zaplanowanych na wrzesień wspólnych ćwiczeń rosyjsko-białoruskich „Zapad” rosyjskie i białoruskie dowództwo podkreśla, że ewentualne przesunięcie pododdziałów bliżej granic z Polską i Litwą ma charakter wyłącznie obronny. Jak wczoraj podano, w trakcie ćwiczeń możliwe jest przesunięcie poszczególnych jednostek z powrotem na granice zachodnie, w odpowiedzi na działania Polski i Litwy. I jak to miało miejsce tydzień temu, znów miało miejsce oskarżanie Polki i Litwy.
„Ze względu na napiętą sytuację wojskowo-polityczną i stałe oskarżenia o agresywne zamiary zdecydowaliśmy się przesunąć obszary manewrów w głąb terytorium. Nie traktujcie tego jako przejaw słabości czy uległości, lecz jako krok na rzecz stabilizacji i uspokojenia międzynarodowej opinii publicznej” – wyjaśnił pierwszy zastępca ministra obrony, generał Paweł Murawiejka. Dodał przy tym, że decyzja o możliwości ponownego rozmieszczenia ćwiczących jednostek na zachodzie, nastąpi w odpowiedzi na zapowiedziane przez Polskę ćwiczenia dywizyjne, oraz rozlokowanie litewskiej brygady "Żelazny Wilk" na poligonie w Podbrodziu, niedaleko granicy z Białorusią.
Generał zapowiedział, że manewry będą pozbawione akcentów ofensywnych i ograniczą się do scenariuszy obronnych, a liczebność sił biorących w nich udział została - podobno - zredukowana niemal o połowę, w porównaniu z pierwotnym planem. Szczególny nacisk położono na wykorzystanie bezzałogowców, środków walki elektronicznej, systemów zrobotyzowanych oraz nowoczesnych rozwiązań przeciwlotniczych i przeciwdziałania dronom. Warto zauważyć, że posługiwanie się tą retorykę straszenia to tradycyjne "danie" rosyjsko-białoruskiej propagandy.
Tymczasem jak podaje "Nasza Niwa", prorządowe media w Moskwie rozpowszechniają tezy, że Unia Europejska przygotowuje prowokacje wobec Rosji. Białoruski propagandysta i doradca medialny Aleksandr Zimowski przekonuje, że „Bruksela poważnie rozważa 2027 rok jako możliwy początek działań wojennych”, wskazując na intensyfikację ćwiczeń wojskowych w regionie bałtyckim. Według niego planiści NATO wierzą, że konflikt ograniczony terytorialnie – choćby na zachodnich krańcach Rosji – nie sprowokuje reakcji jądrowej Moskwy. Zimowski nawiązuje do wcześniejszych incydentów, takich jak operacje pod Charkowem w 2022 roku czy ataki na obwód kurski w 2023, jako do prób sprawdzenia rosyjskich reakcji.
Na łamach prorządowej prasy pojawiły się także trzy hipotetyczne scenariusze potencjalnych działań NATO. Pierwszy dotyczy Królewca – zakłada on blokadę przestrzeni powietrznej i morskiej wokół regionu, a następnie próbę odcięcia go od reszty Federacji Rosyjskiej. Drugi scenariusz wiąże się z Mołdawią i możliwym uderzeniem na Naddniestrze i Gagauzję, co zdaniem rosyjskich ekspertów wymusiłoby konieczność siłowej reakcji, w tym ataków rakietowych i próby utworzenia korytarza lądowego przez Odessę. Trzeci, najmniej prawdopodobny, odnosi się do północy – zagrożenia ze strony Finlandii, która miałaby posłużyć jako platforma do ewentualnego ataku na Petersburg czy Karelię. Choć scenariusz „bitwy w Arktyce” uznano za mało realny ze względu na interesy Chin, kierunek fiński nie został całkowicie wykluczony.
Publikacje tego typu służą budowaniu w Rosji narracji o otoczeniu jej wrogiem z NATO i UE, przygotowując społeczeństwo na ewentualne starcie, w którym nie tylko manewry, lecz także wojna informacyjna pełnią kluczową rolę.