Zdjęcie: Wikipedia
24-06-2024 09:43
Teoretycznie do pewnych zmian politycznych mogłoby dojść nie tylko w Estonii, ale i na Łotwie, choć z zupełnie innych powodów. Jak donoszą media łotewskie, w minionym tygodniu spadła liczba parlamentarzystów koalicji rządowej w Saeimie. Poseł Edgars Zelders odszedł z koalicyjnej partii „Postępowi” stąd rząd może teraz liczyć jedynie na 52 głosy.
Przy czym warto zauważyć, że partie rządzące w Saeimie mają obecnie 50 głosów i poparcie jeszcze dwóch parlamentarzystów bezpartyjnych – Olega Burowa i Igora Rajewa. 52 głosy to niewielka większość. Dlatego nasiliły się dyskusje medialne na temat ewentualnego rozszerzenia koalicji rządowej. Oficjalnie premier Evika Siliņa stwierdziła, że nie ma powodu do rozszerzenia koalicji. " Jak widać, koalicja wystartowała wyjątkowo zgodna. A czasami można osiągnąć więcej z mniejszą liczbą głosów, ale zgodnych, niż z wieloma, ale podzielonymi".
Z drugiej strony, jak podkreślają posłowie opozycyjnej Zjednoczonej Listy, partia premier Nowa Jedność w pewnym momencie próbowała rozszerzyć koalicję, szukając wsparcia ze strony Zjednoczonej Listy. "Osobiście mogę powiedzieć, że już jesienią, oferowano mi dość wysokie stanowiska tylko po to, abym odszedł z partii. Powiedziałbym więc, że Nowa Jedność jest świadoma faktu, że nie ma wystarczającej liczby głosów i że istnieje również silna opozycja" - powiedział eurodeputowany Māris Sprindžuks ze Zjednoczonej Listy.
Nieoficjalnie wiadomo, że sama Zjednoczona Lista wyraziła chęć powrotu do koalicji i działania w rządzie w miejsce partii Postępowi. Jednak, przynajmniej na razie, Postępowi nie czują się zagrożeni. Premier ma bardzo ograniczone pole manewru. Wynika to z faktu, że współpraca partii Postępowi i Zjednoczenia Narodowego w tym samym rządzie jest niemożliwa, a równocześnie dla koalicyjnego Związku Zielonych i Rolników niedopuszczalna jest współpraca, w tych samych ramach ze Zjednoczoną Listą.