Zdjęcie: Pixabay
22-03-2023 11:55
W przyszłości będzie nadmiar energii, a nie niedobór i społeczeństwo powinno pomyśleć o tym, co stanie się z morskimi elektrowniami wiatrowymi, bo cała produkowana w nich energia nie zmieści się w estońskiej sieci elektroenergetycznej – powiedział prezes zarządu Elering Taavi Veskimägi. Tym samym prezes państwowej spółki Elering wyraził swoje wątpliwości co do masowej budowy morskich farm wiatrowych.
"Tym bardziej, że elektrownie słoneczne i wiatrowe mają koszty zmienne, czyli mogą być sprzedawane na rynku po zerowych kosztach, co oczywiście oznacza, że koszty inwestycyjne tych elektrowni słonecznych i wiatrowych też muszą się w pewnym momencie zwrócić. To będzie bardzo duży problem, bo te elektrownie są "kanibalami": wiatr wieje i słońce świeci w tym samym czasie, zaczynają się więc nawzajem zjadać w swojej rentowności - powiedział Veskimägi.
Zdaniem prezesa Elering należy zastanowić się, jak ryzyko i zyski związane z morskimi farmami wiatrowymi zostaną podzielone między estońskie społeczeństwo i prywatnych deweloperów, i choć podobne debaty miały już miejsce w przypadku sytuacji z terminalem LNG Paldiski, to w przypadku morskich farm wiatrowych czeka Estonię podobna dyskusja, tyle że na znacznie większą skalę. Dodał, że społeczeństwo być może nie do końca zrozumiało, że to wszystko nie jest konieczne dla bezpieczeństwa dostaw w Estonii. Według niego zabezpieczeniem dla OZE, w przypadku zmniejszenia przez te źródła dostaw energii, miałaby być także budowa elektrowni gazowej.