Zdjęcie: Flickr
23-08-2021 11:15
Choć ostatnie dni na granicy łotewsko-białoruskiej były stosunkowo spokojne i wczoraj nie odnotowano nowych prób dostania się na Łotwę przez osoby naruszające granicę, napięcie i ryzyko na granicy nadal jest wysokie – powiedział gen. Guntis Pujāts, szef Państwowej Straży Granicznej.
Pujāts powiedział, że wielu migrantów nadal znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie granicy lub czeka na możliwość przejścia na Łotwę. Łotewska straż graniczna rozmawia z tymi ludźmi i większość wyraziła chęć powrotu do Iraku, ale białoruskie służby nie zawracają ich z powrotem tylko zatrzymują na granicy. Według oceny generała Białoruś używa siły, by zdestabilizować sytuację na Łotwie.
W razie potrzeby strona łotewska nie odmówi pomocy tym osobom, przy czym Białorusini nie udzielają żadnej pomocy. Łotwa przyjęła jednak 25 osób z różnych grup migrantów ze względu na zagrożenie dla ich zdrowia. Według Pujatsa takie praktyki przyjmowania nie powinny być rozszerzane, ponieważ - jeśli teraz otworzymy granicę łotewską, "tysiące poszukiwaczy szczęścia będą próbowały" dostać się na Łotwę i do Unii Europejskiej.
Na granicy znajdują się obecnie głównie Irakijczycy, ale nie zidentyfikowano żadnych migrantów z Afganistanu, gdzie w ostatnich tygodniach nastąpiła gwałtowna destabilizacja. Drogi, którymi ci ludzie dotarli do granicy łotewsko-białoruskiej, są bardzo różne, w tym część z nich przybyło z Rosji.
Pujāts poinformował, że na przełomie września i października planowana jest budowa pierwszego ogrodzenia o długości 37 kilometrów na granicy łotewsko-białoruskiej. Łączna długość granicy obu krajów wynosi 172 kilometry, jednak przecina ona również miejsca trudne do przebycia - jeziora i rzeki, a wspomniane 37 kilometrów to granica o największym zagrożeniu jej przekraczania. Generał nie wykluczył, że podobna sytuacja może zaistnieć na granicy łotewsko-rosyjskiej.