Zdjęcie: Flickr
12-06-2024 08:14
Wczorajszy szczyt wschodniej flanki NATO, tzw. bukaresztańskiej dziewiątki (B9), w Rydze, przyniósł niestety widoczny pokaz problemów wewnętrznych, który jest po części wyjaśnieniem i wstępem do lipcowego szczytu NATO w Waszyngtonie. Nie ma powodu, by wątpić w gotowość i zdolność Sojuszu do obrony wszystkich sojuszników - podkreślił sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg na spotkaniu . Po raz pierwszy Finlandia i Szwecja, najnowsi członkowie Sojuszu, również wzięły udział w tym formacie szczytu.
Po raz pierwszy od ustanowienia formatu, nie było wspólnej deklaracji wszystkich krajów, a jedynie oświadczenie prezydentów Łotwy, Rumunii i Polski w imieniu wszystkich uczestników. Wyrażono w nim m.in. poparcie dla ukraińskiej walki, Formuły Pokojowej prezydenta Zełenskiego i jego zaangażowania na rzecz zasad wszechstronnego, sprawiedliwego i trwałego pokoju. A także mapę drogową dla członkostwa Ukrainy w NATO.
Prezydent Bułgarii Rumen Radev powiedział, że tym razem nie ma wspólnej deklaracji wszystkich uczestników, ponieważ nie ma konsensusu w sprawie rozwiązania rosyjskiej wojny na Ukrainie. Prezydent Bułgarii sprzeciwił się włączeniu do deklaracji zobowiązania każdego z krajów B9 do udzielenia pomocy Ukrainie i dlatego stwierdził, że kwestia wsparcia dla Ukrainy pozostaje w gestii każdego kraju.
Jak przyznał gospodarz spotkania prezydent Edgars Rinkēvičs, Kijów nie otrzyma jeszcze tak oczekiwanego zaproszenia do sojuszu na lipcowym szczycie NATO w Waszyngtonie. Wszystkie kraje były reprezentowane przez przywódców wyższego szczebla, z wyjątkiem Słowacji i Węgier, które zamiast prezydentów wysłały jedynie ambasadorów. Zapytani przez dziennikarzy, czy nie jest to cios w jedność NATO, pozostali przywódcy wyrazili pewność, że nie będzie to miało wpływu na przebieg spotkania.