Zdjęcie: Pixabay
07-11-2024 14:26
Prezydent Mołdawii Maia Sandu przybyła do Budapesztu na szczyt Europejskiej Wspólnoty Politycznej. W rozmowie z dziennikarzami Sandu ogłosiła zamiar omówienia sytuacji w Mołdawii z europejskimi przywódcami. Agencje rządowe potrzebują większej pomocy, aby „lepiej chronić demokrację” – stwierdziła.
"Jestem tu dzisiaj, aby omówić sytuację w Mołdawii z przywódcami UE i podkreślić, że potrzebujemy większego wsparcia, aby wzmocnić nasze instytucje, aby mogły lepiej chronić mołdawską demokrację. Chcemy, aby Mołdawianie podejmowali decyzje za Mołdawię, nie za rosyjskie pieniądze. I oczywiście droga Mołdawii do UE jest ważna nie tylko dla samej Mołdawii, ale także dla stabilności i bezpieczeństwa na kontynencie” – powiedziała Sandu.
Tymczasem w Mołdawii, Partia Socjalistyczna (PSRM) oświadczyła, że jest gotowa zorganizować pokojowe protesty przeciwko wynikowi wyborów prezydenckich. Lider prorosyjskiej partii Igor Dodon twierdzi, że socjaliści odnotowali podczas wyborów „setki naruszeń”.
„Wykorzystywanie zasobów administracyjnych, przypadki wielokrotnego głosowania, groźby ze strony władz i partii PAS, blokowanie konstytucyjnego prawa do głosowania. Od niedzieli do dziś PSRM złożyła do CEC dziesiątki skarg, które jasno potwierdzają niedemokratyczny, przemocowy i nielegalny charakter tych wyborów. Będziemy bronić głosów naszych obywateli i ich dążenia do sprawiedliwości wszystkimi możliwymi legalnymi środkami, w tym poprzez pokojowe protesty” - oświadczył Dodon. Rzadząca partia PAS nie skomentowała tego oświadczenia. Należy jednak odnotować, że wczoraj Alexandre Stoianoglo przyznał się do porażki w drugiej turze, dopiero dwa dni po ogłoszeniu wstępnych wyników wyborów. Podziękował wyborcom za zaufanie i obiecał, że „nie poprzestanie”.