Zdjęcie: Pixabay
05-11-2024 12:00
Według Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) w USA zwolennicy Kremla rozpoczęli kampanię mającą na celu dyskredytację wyniku wyborów prezydenckich w Republice Mołdawii. Badacze dostrzegają w wypowiedziach Igora Dodona, Ilana Şora oraz w informacjach przekazywanych przez rosyjskich blogerów skoordynowaną akcję mającą na celu zdyskredytowanie drugiej tury wyborów prezydenckich.
Tymczasem Partia Socjalistyczna (PSRM) złoży apelację do Centralnej Komisji Wyborczej (CEC) i Sądu Konstytucyjnego w sprawie naruszeń popełnionych podczas wyborów prezydenckich - ogłosił lider formacji Igor Dodon po tym, jak wczoraj socjaliści oświadczyli, że nie uznają wyników głosowania w zagranicznych lokalach wyborczych i nazwali Alexandra Stoianoglo „prawdziwym zwycięzcą” wyborów.
„Władze sfałszowały wybory i nieuchronnie zapłacą politycznie i prawnie za te fałszerstwa” – powiedział Dodon. Jednocześnie prorosyjski ex-prezydent stwierdził, że o losie Mołdawii zdecydują wybory parlamentarne, które mają odbyć się w kraju w 2025 roku. „Dobre czasy” będą nas jeszcze przez jakiś czas dławić. Ale ich dni są już policzone. Głosowanie 3 listopada było ciosem, który poważnie wstrząsnął władzą PAS, a jej upadek nastąpi w połowie przyszłego roku, gdy zostanie utworzona inna, opozycyjna większość parlamentarna. Wtedy właśnie Mołdawia ostatecznie określi swoją przyszłą politykę” - napisał w mediach społecznościowych.
Wypowiedź Dodona została oczywiście wzocniona przez przekaz z Moskwy. Rzeczniczka MSZ Rosji Maria Zacharowa wypowiedziała się w tej samej retoryce Dodona. Oświadczyła, że Maia Sandu zwyciężyła dzięki głosom emigracji, natomiast większość społeczeństwa wyraziła wotum nieufności dla obecnych władz, zaznaczając, że była to najbardziej niedemokratyczna kampania wyborcza od czasu uzyskania niepodległości Mołdawii. Podobnie Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, powiedział dzisiaj, że Moskwa nie uznaje wyniku wyborów prezydenckich w Mołdawii.
Aktualizacja godz.15:50
Jak zauważył Kamil Całus, ekspert OSW, Dmitrij Pieskow nie odpowiedział wprost na pytanie, czy Rosja nie uznaje wyniku II tury wyborów prezydenckich w Mołdawii „Ona nie jest prezydentem swojego kraju, ponieważ większość ludności w jej kraju na nią nie głosowała. Mówimy o bardzo podzielonym społeczeństwie” - powiedział Pieskow.