Zdjęcie: Wikipedia
04-03-2025 09:55
Ostatnie doniesienia o możliwym wznowieniu funkcjonowania gazociągu Nord Stream 2 budzą obawy dotyczące bezpieczeństwa energetycznego Europy. Estoński minister spraw zagranicznych Margus Tsahkna jednoznacznie skrytykował taki pomysł, podkreślając, że miejsce tej infrastruktury powinno pozostać w kawałkach na dnie morza, a nie na unijnym rynku energetycznym. Estonia i inne kraje UE opowiadają się za dalszym odchodzeniem od rosyjskich surowców na rzecz dostaw gazu z USA.
Unia Europejska znacząco zmniejszyła swoją zależność od rosyjskich źródeł energii od czasu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Import gazu spadł z 45% do 13%, a dodatkowo wprowadzono sankcje na rosyjską ropę, produkty naftowe i węgiel. W najbliższych miesiącach Komisja Europejska zamierza przedstawić plan całkowitego wycofania rosyjskich surowców do 2027 roku. Zdaniem Tsahkny, ponowne uruchomienie Nord Stream 2 stałoby w sprzeczności z tym celem i wymagałoby zniesienia amerykańskich sankcji, co obecnie jest nierealne.
Estonia oczekuje, że Stany Zjednoczone zaostrzą restrykcje wobec rosyjskiego sektora energetycznego, co mogłoby obejmować obniżenie limitu cenowego na ropę w porozumieniu z G7 i UE oraz działania przeciwko rosyjskiej flocie transportowej. Ponadto Unia powinna ograniczyć import LNG z Rosji, aby wzmocnić swoją niezależność. Brytyjski "Financial Times" poinformował, że bliski sojusznik Władimira Putina forsuje porozumienie w sprawie wznowienia Nord Stream 2 przy wsparciu USA, mimo obecnych napięć międzynarodowych.
Sugeruje to próby odbudowy relacji amerykańsko-rosyjskich pod rządami Donalda Trumpa. Niemcy, które wcześniej były głównym odbiorcą rosyjskiego gazu, obecnie zaopatrują się głównie w Norwegii. Co więcej, tamtejszy rząd stanowczo wyklucza jakiekolwiek negocjacje z Moskwą w sprawie ponownego uruchomienia Nord Stream 2, podkreślając, że strategiczna niezależność energetyczna od Rosji pozostaje priorytetem.