Zdjęcie: Karina Kaszuba unsplash.com
14-02-2024 12:54
Jak informuje białoruski portal opozycyjny "Nasza Niwa", osób zatrzymanych podczas styczniowej obławy przez siły bezpieczeństwa może być znacznie więcej, niż wcześniej sądzono – aż 700 osób. Większość z nich została zwolniona. Fala zatrzymań rozpoczęła się przed 23 stycznia.
Zatrzymani w dniu 23 stycznia twierdzą, że tego dnia śledczy byli już zmęczeni i rozmawiali między sobą, o tym że „nie spali od czterech dni”. Podana została także liczba osób, które należy „odpracować” – 700 osób. Nie jest jasne, czy chodziło o całą Białoruś, czy tylko o region. Według ustaleń organizacji pozarządowych nad sprawą pracuje 174 śledczych. Na trzy dni przed aresztowaniami próbowano włamać się na konta na Telegramie krewnych więźniów politycznych i osób im pomagających.
Co istotne, zatrzymania dotyczyły także osób, które pisały listy do uwięzionych. Śledczych interesowało, w jaki sposób więźniowie polityczni i ich rodziny otrzymują pomoc oraz kto im pomaga na terenie kraju. Co najmniej jednemu z zatrzymanych postawiono zarzuty przyjmowania pieniędzy na kartę i przekazywania ich rodzinom więźniów politycznych, a także wysyłania paczek.
Większość zatrzymanych to starsze kobiety. Nie były krewnymi więźniów politycznych i nie były aktywistkami, ale pomagały więźniom politycznym. Co istotne, wielu zatrzymanych nie odzyskało paszportów. Przypomnijmy, że w styczniu siły bezpieczeństwa reżimu Łukaszenki przeprowadziły zakrojoną na szeroką skalę obławę. Działacze na rzecz praw człowieka znają los co najmniej 229 zatrzymanych. Spośród nich 44 były sądzone na podstawie artykułów administracyjnych, w tym artykułu dotyczącego korzystania z nieodpłatnej pomocy zagranicznej. Sprawy karne wszczęto przeciwko 24 osobom.