Zdjęcie: Flickr
28-03-2025 13:46
Estoński premier Kristen Michal zapowiedział, że jego kraj, w przypadku zawarcia porozumienia pokojowego, wyśle swoje wojska do Ukrainy. "Jeśli nasi sojusznicy się na to zdecydują, Estonia nie pozostanie w tyle" – podkreślił Michal, dodając, że rząd zwróci się w tej sprawie do parlamentu o zgodę.
Decyzję o ewentualnym udziale estońskich żołnierzy w misji popiera jedynie opozycyjna partia "Ojczyzna" (Isamaa). Jej lider, Urmas Reinsalu, zaznaczył, że Estonia powinna działać w ścisłej współpracy z sojusznikami. "Jeżeli wspólnie podejmą oni taką decyzję, Estonia nie może pozostać na uboczu" – powiedział, podkreślając, że celem ewentualnej obecności wojskowej byłoby odstraszanie przyszłych zagrożeń, a nie udział w trwających walkach.
Zupełnie odmienne stanowisko zajmują inne estońskie partie opozycyjne. Lauri Laats z Partii Centrum ocenił, że "Estonia jako państwo przygraniczne powinna skupić się na własnym bezpieczeństwie", zamiast angażować się w działania na Ukrainie. Jego zdaniem rozmowy o wysyłaniu wojsk są przedwczesne, gdyż nie widać realnych perspektyw na trwały pokój. Jeszcze bardziej krytyczny był lider skrajnie prawicowej EKRE, Martin Helme, który kategorycznie odrzucił możliwość wysłania estońskich wojsk. "Nawet sam fakt otwarcia takiej debaty jest dla nas niebezpieczny, szkodliwy i nierozsądny" – stwierdził w lutym, argumentując, że decyzje w tej sprawie należą do największych państw Zachodu, a Estonia nie powinna brać na siebie dodatkowego ciężaru.
Niepokój wyraził także szef estońskich socjaldemokratów, Lauri Läänemets, który uzależnił udział wojsk od pełnej realizacji rekomendacji wojskowych. "To nie jest tak proste, jak pokazuje premier. Trzeba zadać pytanie: co zrobimy, jeśli nasi żołnierze zostaną zaatakowani? Czy zaczniemy strzelać do Rosjan? Czy Estonia znajdzie się w stanie wojny?" – pytał, podkreślając konieczność szerokiej debaty parlamentarnej.
Ekspert ds. bezpieczeństwa Rainer Saks ocenił, że na ten moment brak jest konkretnego planu dotyczącego wysłania wojsk, a państwa europejskie, w tym Francja i Wielka Brytania, dążą do włączenia się w proces pokojowy, jednocześnie wywierając presję zarówno na Rosję, jak i na Stany Zjednoczone. "Na razie nie ma decyzji, ale widać, że Europa chce odegrać rolę w kształtowaniu przyszłości Ukrainy" – podsumował Saks.