Zdjęcie: Pixabay
28-01-2025 11:29
W cieniu obecnego kryzysu energetycznego trwa nie mniej ważna walka o przyszłość polityczną Mołdawii. A obecny kryzys energetyczny Rosja wykorzystuje ciągle zwiększając nacisk nie tylko poprzez działania i wypowiedzi dyplomatyczne, ale również poprzez realne działania swoich aktorów politycznych. Tak więc po okresie względnej ciszy, do działania przystąpili politycy znani ze swoich wypowiedzi i akcji destabilizujących scenę polityczną
Partia Socjalistów Republiki Mołdawii (PSRM) ogłosiła gotowość do masowych protestów antyrządowych. Lider partii i były prezydent kraju, Igor Dodon, podkreślił kilka dni temu, że opozycja przygotowuje się do protestów społecznych. Dodon zapowiedział, że w lutym rozpoczną się demonstracje, których celem będzie sprzeciw wobec trudnej sytuacji gospodarczej i społecznej w kraju. Jednocześnie wezwał obywateli do zjednoczenia się w walce z obecnymi problemami. Dodon zwrócił uwagę na kryzys energetyczny, który dotyka zarówno prawy, jak i lewy brzeg Dniestru. Używa do tego klasycznych zagrywek dezinformujących - za obecną sytuację obwinia rząd w Kiszyniowie, wskazując na brak skutecznej komunikacji z Rosją oraz odrzucenie przez władze rzekomego historycznego długu wobec Gazpromu, szacowanego przez rosyjską stronę na ponad 700 milionów dolarów. Zdaniem lidera PSRM dług powstał głównie w okresie rządów proeuropejskich partii w latach 2015–2017 i wymaga szybkiego rozwiązania.
Rządząca partia „Działanie i Solidarność” (PAS) odrzuca jednak te oskarżenia. Premier Dorin Recean, komentując sytuację, podkreślił, że Rosja powinna przede wszystkim respektować suwerenność Moldawii i wycofać swoje wojska z Naddniestrza. Równocześnie Recean odniósł się do zarzutów dotyczących kryzysu energetycznego, ujawniając, że ambasada Rosji w Kiszyniowie poinformowała rząd, iż nie planuje dostaw gazu do Naddniestrza.
Na tle tych napięć PSRM kontynuuje próby konsolidacji opozycji. Dodon wielokrotnie apelował o współpracę między partiami opozycyjnymi, wskazując na potrzebę stworzenia wspólnego frontu przeciwko rządzącemu PAS, który, jego zdaniem, nie zdobędzie większości w przyszłym parlamencie. Tymczasem Irina Vlah, była baszkan Gagauzji i liderka nowej partii „Serce Mołdawii”, wezwała do podpisania paktu o niewchodzeniu w koalicję z PAS po przyszłych wyborach parlamentarnych. Pakt zakłada, że opozycyjne ugrupowania zobowiążą się nie współpracować z PAS, którego rządy określono jako największe zagrożenie dla kraju.
Sytuację w regionie komplikuje również aktywność nowych ugrupowań politycznych, takich jak Gagauzka Partia Ludowa, której liderem został były deputowany parlamentu Mołdawii i trzykrotny burmistrz Komratu, Nicolae Dudoglo. Celem partii jest wzmocnienie autonomii Gagauzji oraz uniezależnienie się od wpływów partii ogólnokrajowych.
Korzystając z zamieszania, rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało mołdawskiego ambasadora, przekazując mu dwie noty protestacyjne, które dotyczyły m.in. wezwań do ograniczenia działalności ambasady Rosji w Kiszyniowie. Premier Recean w odpowiedzi podkreślił, że Rosja powinna skoncentrować się na wypełnianiu swoich zobowiązań międzynarodowych i respektowaniu niezależności Mołdawii.