Zdjęcie: Wikipedia
03-10-2025 09:33
Łotwa ponownie znalazła się w centrum sporu o Konwencję Stambulską. Dokument, ratyfikowany przez kraj zaledwie dwa lata temu, miał zagwarantować wyższe standardy ochrony ofiar przemocy domowej i surowsze ściganie sprawców. Tymczasem część parlamentarzystów, w tym posłów należących do koalicji rządzącej, proponuje teraz jego wypowiedzenie. Dla wielu komentatorów i organizacji społecznych to dowód, że politycy traktują kwestię przemocy instrumentalnie.
Co ciekawe, przed budynkiem Saeimy odbyła się demonstracja, w której uczestniczyło kilkaset osób. Skandując hasła sprzeciwiające się rezygnacji z konwencji, domagali się, by posłowie wywiązali się z międzynarodowych zobowiązań i zapewnili obywatelom bezpieczeństwo. Według organizatorów protestu, wycofanie się z dokumentu nie tylko osłabiłoby ochronę prawną, lecz także nadszarpnęłoby reputację Łotwy w Europie. Wskazywano, że kraj znalazłby się w jednym szeregu z Turcją – jedynym państwem, które po ratyfikacji konwencji z niej wystąpiło.
Szczególnie mocno zabrzmiał głos przedstawicielek stowarzyszenia „Centrs Marta”, od lat pomagającego ofiarom przemocy. Ich zdaniem decyzja o wycofaniu się z traktatu oznaczałaby złamanie obietnicy złożonej obywatelom dwa lata temu i byłaby „krzywdą wymierzoną w najbardziej bezbronnych”. Podkreślały też, że nie można traktować kwestii przemocy jako karty przetargowej w walce o poparcie wyborcze.
Argumenty przeciwników konwencji są jednak różne. Część posłów twierdzi, że dokument w praktyce niczego nie zmienił, inni zaś koncentrują się na jego zapisach dotyczących pojęcia płci, uznając je za zagrożenie dla tradycyjnej tożsamości narodowej i rodzinnej. Paradoks polega na tym, że część z tych polityków jeszcze dwa lata temu głosowała za ratyfikacją. Do obozu krytyków dołączyli między innymi przedstawiciele Związku Zielonych i Rolników, czyli partii współtworzącej koalicję rządzącą. Jej lider frakcji, Harijs Rokpelnis, podkreślał, że partia wciąż chce walczyć z przemocą, ale nie akceptuje „ideologizacji” zapisów konwencji. ZZS rozważa przygotowanie własnego dokumentu, który regulowałby te kwestie bez odwoływania się do ram międzynarodowych.
Dyskusja wokół konwencji odsłania głębszy problem – Łotwa od lat zmaga się z wysoką skalą przemocy domowej, a brak przełomu trudno usprawiedliwiać samym traktatem. Krytycy decyzji o jego wypowiedzeniu przypominają, że politycy mieli wiele lat, by wypracować skuteczne rozwiązania, lecz dopiero teraz, tuż przed wyborami, kwestia ta stała się elementem ostrego sporu.
Organizatorzy protestu zapowiedzieli kolejne demonstracje, a najbliższa odbędzie się 8 października przed posiedzeniem komisji spraw zagranicznych Saeimy. W obliczu przyszłorocznych wyborów temat prawdopodobnie pozostanie jednym z najbardziej zapalnych punktów łotewskiej debaty publicznej.