Zdjęcie: Pixabay
17-09-2025 08:10
W połowie września opublikowano w Bukareszcie wyniki sondażu, który ukazał, że niemal połowa Rumunów popiera ideę zjednoczenia z Mołdawią. Zwolennicy i przeciwnicy tej koncepcji podzielili się niemal po równo, a jedynie niewielka grupa ankietowanych nie miała zdania. Badanie wskazało też na szczególną bliskość obu krajów w świadomości społecznej – Mołdawia została uznana za „najlepszego przyjaciela Rumunii”, wyprzedzając tradycyjnych partnerów z Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych. Na przeciwnym biegunie znalazła się Rosja, którą wskazał jedynie jeden procent respondentów.
Tymczasem po drugiej stronie Prutu kwestie tożsamości narodowej wciąż wywołują dyskusje. Podczas spisu powszechnego w 2024 roku ponad trzy czwarte mieszkańców Mołdawii określiło swoją narodowość jako mołdawską, a niespełna osiem procent jako rumuńską. W społeczeństwie obecne są także inne grupy etniczne, takie jak Ukraińcy, Gagauzi, Rosjanie, Bułgarzy czy Romowie, co dodatkowo komplikuje debatę nad możliwą integracją obu państw.
W tym kontekście istotne znaczenie mają również kwestie edukacji i języka. W regionie naddniestrzańskim po raz pierwszy od 15 lat, w roku szkolnym 2025/2026 ponad dwa tysiące uczniów uczęszcza do szkół, w których nauczanie odbywa się po rumuńsku według programów zatwierdzonych przez mołdawskie ministerstwo edukacji. Jak podkreślają władze w Kiszyniowie, choć wzrost liczby uczniów jest powolny, potwierdza trwałe zainteresowanie rodziców edukacją w tym języku. Jest to tym bardziej wymowne, że region zmaga się z kryzysem demograficznym i spadkiem liczby dzieci.
Jednocześnie wiele z tych placówek zmaga się z trudnymi warunkami lokalowymi. Część szkół działa w wynajmowanych, niefunkcjonalnych budynkach, które nie spełniają podstawowych standardów. Kiszyniów oskarża władze w Tyraspolu o celowe utrudnienia i blokowanie dostępu do odpowiednich obiektów, co zmusza uczniów i nauczycieli do pracy w niekorzystnych warunkach.