Zdjęcie: Pixabay
14-04-2023 10:54
Jak informuje "Kurier Wileński" o wynikach z najnowszych badań opinii publicznej, jedna trzecia mieszkańców Rosji nie wyklucza ataku ich kraju na kraje bałtyckie. Jarosław Wołkonowski, doktor habilitowany w zakresie nauk o polityce, uważa, że jest to bardzo niepokojący sygnał dla Litwy.
Portal delfi.lt podał wyniki badań opinii publicznej Rosyjskiego Instytutu Badań i Analiz Konfliktów, z którego wynika, że 34 proc. mieszkańców Rosji sądzi, że ich kraj może rozpocząć działania wojenne wobec krajów bałtyckich, jeśli zajdą odpowiednie przesłanki. 12 proc. badanych odpowiedziało, że dostrzega już teraz przesłanki do agresji względem Litwy, Łotwy i Estonii. 22 proc. odpowiedziało, że takie przesłanki „raczej są”, natomiast 29 proc. sądzi, że „raczej nie ma”. Tylko 17 proc. odpowiedziało, że takie przesłanki nie istnieją. Tyle samo procent nie miało wyrobionego zdania na ten temat.
"Najgorsze w całej obecnej sytuacji jest to, że przeważająca liczba mieszkańców Rosji jest zdania, że Putin postępuje prawidłowo. I generalnie zgadza się, że może użyć broni atomowej, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Mieszkańcy Rosji sądzą, że uderzenie ma być skierowane nie tylko na Ukrainę, ale również wobec krajów, które udzielają największego poparcia Ukrainie. Nie ma co ukrywać, to Polska i Litwa są w czołówce krajów, które mówią o potrzebie, jak największego wsparcia Ukrainy. Więc z punktu widzenia rosyjskiej opinii publicznej, te kraje stanowią dla nich zagrożenie " - powiedział dr hab. Jarosław Wołkonowski. Jednak według przewodniczącego sejmowego Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Laurynasa Kasčiūnasa, do badań opinii publicznej w krajach autorytarnych trzeba podchodzić z rezerwą, ponieważ respondenci ze względu na możliwe represje boją się wyrażać własne zdanie.