Zdjęcie: Pixabay
11-09-2025 12:27
Od 11 do co najmniej 18 września Łotwa zamknęła przestrzeń powietrzną wzdłuż wschodniej granicy z Białorusią i Rosją, obejmując strefę do wysokości 6000 metrów w pasie 50 kilometrów od granicy państwowej. Decyzja ta wynika z oceny Narodowych Sił Zbrojnych (NBS), które wskazały na potrzebę zwiększenia kontroli nad przelotami dronów.Samoloty latające na wyższych pułapach będą mogły nadal przekraczać tę strefę, natomiast dla niżej latających obiektów wprowadzenie zakazu umożliwi szybsze wykrywanie naruszeń i wspomoże działania NATO oraz łotewskiej obrony przeciwlotniczej.
Minister obrony Andris Sprūds podkreślił, że choć bezpośrednie zagrożenie dla Łotwy nie istnieje, sytuacja wymaga działań prewencyjnych. Na wschodniej granicy wprowadzono stałe dyżury jednostek przeciwlotniczych, wzmocniono patrole powietrzne NATO oraz uruchomiono nowe systemy akustycznej detekcji dronów, które w przyszłym roku zostaną dodatkowo rozbudowane. Celem tych działań jest nie tylko ochrona przestrzeni powietrznej, ale także testowanie systemów obserwacyjnych i szkolenie mobilnych jednostek bojowych. Minister zaznaczył, że rosyjskie drony naruszające przestrzeń NATO stanowią sygnał alarmowy i należy zrobić wszystko, by zapobiec eskalacji potencjalnych ataków.
Decyzja Łotwy jest także konsekwencją niedawnego incydentu w Polsce, gdzie rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną NATO. Choć Moskwa twierdzi, że drony nie miały na celu ataku na Polskę, zdarzenie zostało uznane za poważną prowokację, a Warszawa wezwała do konsultacji zgodnie z artykułem 4 Traktatu Północnoatlantyckiego.
Równolegle Litwa monitoruje sytuację bezpieczeństwa w regionie. Prezydent Gitanas Nausėda zwołał pilną konferencję prasową, aby odnieść się do narastających zagrożeń, w tym wtargnięcia rosyjskich dronów do Polski oraz dużego pożaru na stacji gazowej w Wilnie. Prezydent podkreślił, że spotkanie nie dotyczy procesu formowania rządu, lecz ma służyć omówieniu kwestii bezpieczeństwa narodowego.