Zdjęcie: err.ee
06-09-2025 09:00
Państwa graniczące z Rosją coraz uważniej obserwują sygnały płynące z Waszyngtonu, gdzie trwa dyskusja nad przyszłością amerykańskiej obecności wojskowej w Europie. Prezydent Estonii Alar Karis w rozmowie z „Politico” podkreślił, że obecność żołnierzy USA na wschodniej flance NATO jest kluczowa zarówno dla bezpieczeństwa regionu, jak i dla interesów samych Stanów Zjednoczonych. Zwrócił jednak uwagę, że w obliczu możliwego ograniczenia wsparcia militarnego kraje takie jak Estonia muszą wzmacniać własne zdolności obronne i przygotować się na każdy scenariusz.
Obecnie w państwach bałtyckich stacjonuje około dwóch tysięcy amerykańskich żołnierzy, lecz Pentagon prowadzi przegląd globalnej obecności wojskowej. Zmiany rotacyjne już są widoczne – w Estonii mobilne wyrzutnie HIMARS zostały zastąpione jednostką pancerną, podczas gdy systemy rakietowe zostaną przeniesione na Litwę. Zarówno Tallin, jak i Wilno podkreślają, że nie jest to oznaka wycofywania się USA, lecz element szerszej współpracy. Jednocześnie Litwa, która zamówiła osiem własnych systemów HIMARS, przygotowuje się na ich dostawę w 2025 roku.
Niepewność co do długoterminowego wsparcia potęgują doniesienia „Financial Times”, według których administracja amerykańska rozważa zakończenie części programów pomocy wojskowej dla krajów graniczących z Rosją. Estoński minister obrony Hanno Pevkur zaznaczył jednak, że skala tej pomocy, choć symbolicznie istotna, stanowi mniej niż pięć procent całego budżetu obronnego Estonii i nie zaważy na jej zdolności do realizacji przyjętych planów modernizacyjnych. Podobne stanowisko przyjęła Łotwa, która zapewnia, że niezależnie od decyzji USA konsekwentnie zwiększa własne wydatki wojskowe – już w 2025 roku mają one wynieść 3,8 procent PKB, a rok później ponad 4 procent.
Karis ostrzegł przy tym, że Moskwa nie powinna mieć żadnego wpływu na gwarancje bezpieczeństwa udzielane Ukrainie. W jego ocenie Rosja wciąż próbuje testować odporność zachodnich demokracji, m.in. poprzez ingerencję w procesy wyborcze. Dlatego, jak podkreślił, Europa nie może być naiwna wobec intencji Kremla. Jednocześnie wyraził nadzieję, że Kijów rozpocznie negocjacje akcesyjne z Unią Europejską jeszcze w tym roku, choć nie wykluczył potrzeby dodatkowych rozmów z Budapesztem, który blokuje proces rozszerzenia.