Zdjęcie: VSAT
22-07-2025 08:44
Incydent z udziałem rosyjskiego drona, który 10 lipca wtargnął z Białorusi w przestrzeń powietrzną Litwy, wywołał ożywioną debatę na temat skuteczności systemów bezpieczeństwa państwa oraz jakości komunikacji instytucji w sytuacjach kryzysowych. Maszyna po trzech minutach spędzonych w litewskiej przestrzeni powietrznej spadła w pobliżu zamkniętego przejścia granicznego Szumsk, około kilometra od granicy.
W wyniku alarmu do schronów ewakuowano premiera Gintautasa Paluckasa oraz przewodniczącego Sejmu Sauliusa Skvernelisa, podczas gdy prezydent Gitanas Nausėda przebywał w Irlandii. Głowa państwa litewskiego nie kryła niezadowolenia z przebiegu wydarzeń, krytykując zarówno chaos informacyjny, jak i nieskuteczność w wykrywaniu zagrożenia. "Jeśli w przyszłości dojdzie do podobnych incydentów i społeczeństwo nie zostanie poinformowane, sam nie pójdę do schronu, dopóki nie otrzymam takich samych informacji jak inni. Wszyscy powinniśmy być traktowani równo pod względem dostępu do informacji – podkreślił prezydent.
Prezydent wskazał, że reakcje instytucji były niespójne, a system ostrzegania zawiódł, mimo że odpowiednie służby szybko ustaliły, iż dron tracił wysokość i nie stanowił już realnego zagrożenia. "System informacyjny musi działać. Jeśli nie ma zagrożenia, nie ma sensu wywoływać niepotrzebnej paniki" – zaznaczył. Jego zdaniem, brak jasnych procedur i rozmyta odpowiedzialność między instytucjami doprowadziły do niepotrzebnego zamieszania i decyzji o ewakuacji przywódców państwa, choć sytuacja tego nie wymagała.
Sprawą zajęła się także sejmowa Komisja ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, która zwróciła uwagę na poważne niedociągnięcia w zakresie detekcji dronów, systemów ostrzegania i zdolności do neutralizacji takich obiektów. Nausėda zapowiedział działania naprawcze – jego doradca Deividas Matulionis ma w tym tygodniu spotkać się z przedstawicielami Służby Bezpieczeństwa Publicznego, Straży Granicznej oraz wojska, by omówić konieczne zmiany.