Zdjęcie: Wikipedia
14-11-2024 13:08
Łukaszenka stwierdził, że kobieta nie może został prezydentem Białorusi. Wyjaśnił, że zwierzchnikiem jest Prezydent Białorusi i to jest „najcięższa praca”. "Nie ma potrzeby tak obciążać kobiety, to nie jest pozycja ceremonialna. Być może z czasem dojdziemy do tego stylu. Ale na razie jest inny. (...) Podziwiam kobiety i wcale nie bagatelizuję ich roli” – mówił Łukaszenka.
Tymczasem z ubiegania się o udział w "wyborach prezydenckich wycofało się" dwoje kandydatów. Najpierw zrezygnowała Olga Czamodanowa, a następnie generał major rezerwy, były rektor Akademii Wojskowej Siarhiej Bobrykau. Oczywiście i tutaj Łukaszenka ma swoje wytłumaczenie. Dyktator stwierdził, że opowiadał się on za tym, aby swoich kandydatów zgłaszały wszystkie najważniejsze organizacje publiczne, jednak same organizacje nie do końca rozumiały tę taktykę.
"Właśnie wczoraj dowiedziałem się, że wycofali się z wyścigu. Będziemy wspólnie walczyć o kurs, który obraliśmy dawno temu.Nie ma obawy, że każdy, kto będzie chciał, weźmie w nim udział. Nie będziemy już dawać krajowi możliwości uginania się lub uklęknięcia, nie daj Boże, poniżania lub niszczenia. To niemożliwe, niezależnie od tego, jak bardzo ktoś by tego chciał ” – oznajmił.
Analityk polityczny „Radia Swaboda” Walery Karbalewicz nie wyklucza, że taki plan mógł być realizowany od początku. Pojawia się wielu kandydatów, którzy następnie są stopniowo eliminowani. „Słowa tego samego Bobrykoua są tutaj dość odkrywcze. Najwyraźniej oficerowie złożyli apelację i zaproponowali wycofanie kandydatury, aby nie było wątpliwości wśród wojskowych. „Bobrykou i Czamodanowa bardzo dziwnie tłumaczą swoje odejście, bo twierdzą, że trzeba wspierać obecnego przywódcę. Ale wtedy pojawia się pytanie: dlaczego wystartowałeś?” - zauważa analityk, który dodaje, że nie będzie to ostatnią kuriozalną sytuacją w tej "kampanii wyborczej".