geopolityka • gospodarka • społeczeństwo • kultura • historia • Białoruś • Estonia • Litwa • Łotwa • Mołdawia • Obwód Królewiecki • Ukraina • Trójmorze • Trójkąt Lubelski

Opinie Komentarze Analizy

Zdjęcie: Facebook

Kontrasty

Michał Mistewicz

01-10-2024 09:30


Policzym ich, jak ich pobijem” - wbrew obiegowej opinii, to jeden z towarzyszy pancernych polskiej jazdy był autorem takiej odpowiedzi na przemowę hetmana Jana Karola Chodkiewicza, przed bitwą pod Kircholmem 27 września 1627 roku, na co hetman odpowiedział: „daj Boże żeby się te waszmości spełniły słowa, biorę je za dobry znak ochoty waszmościów i mam nadzieję w ich męstwie, że się nam dobrze powiedzie”. Wspominam o tym nie tylko ze względu na przypadającą niedawno rocznicę zwycięskiej bitwy, ale także na pewne połączone z tymi słowami kontrasty wypływające z aktualnej lekcji żywej historii.

Przypomnijmy więc, że już niedługo wypadnie 400 rocznica bitwy, a sytuacja w naszym regionie jest już nieco inna, choć nadal - w pewnym sensie - podobna do tamtych dni. Tym razem jednak Szwedzi są naszym sojusznikiem w NATO, imię hetmana Jana Karola Chodkiewicza nosi od niedawna jedna z litewskich brygad zmotoryzowanych, jest też patronem medalu.. Sam Kircholm, czyli łotewski Salaspils, jest dość ruchliwym węzłem transportowym, który bardzo często ostatnio występuje w raportach na temat wlokącej się budowy łotewskiego odcinka kolei Rail Baltica. Natomiast Rosja - no cóż - jest tam gdzie była za czasów hetmana. Jeszcze bardziej zaborcza, jeszcze bardziej wroga i machająca, co rusz, atomową szabelką. I niestety, ma to swój efekt, gdyż ciągle Ukraina nie może się doprosić zezwoleń na uderzenia w głąb Rosji bronią rakietową.

"Jeśli Ukraina i jej zachodni sojusznicy chcą zwyciężyć, muszą najpierw mieć odwagę przyznać, że obecnie przegrywają. Przez ostatnie dwa lata Rosja i Ukraina toczyły kosztowną wojnę na wyniszczenie. Na dłuższą metę jest to niedopuszczalne. Kiedy Wołodymyr Zełenski udał się w tym tygodniu do Stanów Zjednoczonych, aby spotkać się z prezydentem Joe Bidenem, przyniósł „plan zwycięstwa” , który przewidywał kolejną prośbę o broń i pomoc finansową. Ukraina potrzebuje jednak czegoś bardziej ambitnego: oczywiście pilnej zmiany kursu." - twierdzi "The Economist" w artykule pod znaczącym tytułem "Wojna idzie źle. Ukraina i jej sojusznicy muszą zmienić kurs". Artykuł nawołuje do określenia realistycznego celu zwycięstwa i dostarczenia Ukrainie broni dalekonośnej i wsparcie ukraińskiego przemysłu obronnego. Drugim krokiem byłoby zaproszenie Ukrainy do NATO, nawet teraz, w trakcie wojny.

"Mocniejsza obietnica członkostwa w NATO pomoże Zełenskiemu na nowo zdefiniować koncepcję zwycięstwa, przekonujący cel wojenny odstraszy Rosję, a NATO skorzysta na odnowionym ukraińskim przemyśle obronnym. Stworzenie nowego planu zwycięstwa wymaga wielu działań ze strony Zełenskiego i zachodnich przywódców. Jeżeli jednak odmówią, będzie to oznaczać klęskę Ukrainy. A to byłoby znacznie gorsze. " - wnioskują dziennikarze.

Miniony tydzień oprócz zmian w światowej polityce, przyniósł też wydarzenia w naszym regionie, które uznałem za interesujące. W piątek, w łotewskim Dyneburgu, czterech ministrów pozowało do wspólnego zdjęcia na tle powstającego łotewskiego odcinka Bałtyckiej Linii Obrony. Ministrowie obrony Łotwy, Litwy, Estonii i Polski, omawiali razem działania na rzecz powstania jednolitej linii obrony. To ważny sygnał, jeszcze ważniejszy jest ten mówiący o zapowiedzi dalszej współpracy. Jak zauważał łotewski portal obronny sargs.lv, wszystkie te kraje przyjęły inny priorytet dla budowy linii obronnej. W Estonii sporym wyróżnikiem jest linia bunkrów, których testy zaczną się niedługo. Na Litwie jest to w zasadzie mobilna linia obronna, włączając w to pola minowe, oparta o sieć magazynów sprzętu i stawiana w razie zagrożenia. Z kolei na Łotwie, gdzie budowa tej linii już trwa, buduje się rowy przeciwczołgowe, transzeje, stawia się różne zapory przeciwczołgowe. A w Polsce, mamy projekt "Tarcza Wschód", który na razie ładnie wygląda na prezentacji. O tym, czy takie różnorodne podejście do tego tematu jest właściwe, lepiej się nie przekonywać.

W ostatnich dniach obserwowałem medialną podróż wyników śledztwa dziennikarzy białoruskiego portalu opozycyjnego Reform.news, z którego wynikało, iż Jörg Dornau, poseł do parlamentu Saksonii ze skrajnie prawicowej partii Alternatywa dla Niemiec, wraz ze swoimi kolegami założył w białoruskiej Lidzie plantację cebuli, na której korzystał z pracy więźniów politycznych reżimu Łukaszenki. Warto przeczytać całość.

Temat z polskiego punktu widzenia jest szczególnie bulwersujący i kontrowersyjny, jako że konotacje historyczne tego  postępowania niemieckiego posła są dla nas, a także dla samych Białorusinów, jednoznacznie negatywne. Natomiast cały problem, z nagłośnieniem tego tematu przez m.in. polskie media, którego dziennikarze nie dali rady w tej kwestii, dotyczyły między innymi drogi nagłośnienia artykułu białoruskiego portalu. Otóż temat najpierw nagłośnił również białoruski portal "Nasza Niwa", następnie zajęła się tym litewska telewizja państwowa LRT.

Dopiero Annie Roze z "Radia Swaboda" (RFE/RL) udało się rozwinąć ten temat na Zachodzie przeprowadzając osobne śledztwo na terenie Niemiec. Wynikało z niego, że z jakiegoś powodu Jörg Dornau nie zgłosił swojej pobocznej działalności saksońskiemu Landtagowi i przez cztery lata milczał na ten temat.

"Przewodniczący Landtagu Matthias Rösler zażądał od Dornau pisemnych wyjaśnień w kwietniu 2024 r., po ukazaniu się artykułu w Welt am Sonntag.(...) Jak powiedziała Radiu Liberty posłanka SPD i przyszła przewodnicząca frakcji ds. rolnictwa Juliane Pfeil, Dornau musiał wypełnić formularze i odpowiedzieć na wiele pytań podczas obrad Landtagu, ale saksońskiemu parlamentowi nie przedstawiono jeszcze żadnych konkretnych wyjaśnień na temat tego, jakie korzyści Dornau otrzymał z tych umów, mimo że było to jego obowiązkiem. Pfeil podkreśla: „Takie zachowanie pozwala podejrzewać, że kryje się za tym coś więcej”. Ocena parlamentu zależała jednak od danych przekazanych przez posła. Prezydium zażądało od Dornaua podania wszystkich informacji, jednak ten odpowiedział na wiele pytań. Grzywna administracyjna została nałożona jedynie na podstawie jego własnych informacji. Prezydium Landtagu ograniczyło się zatem do zwykłej grzywny w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. Dornau zapłacił 20 862 euro. Nadal nie wiadomo, ile faktycznie zarobił, mówi Pfeil." - czytamy w artykule.

Jak się wydaje ta sprawa będzie miała jednak dalszy ciąg, mimo podejrzeń, że zapłacona przez posła kara może być  wykorzystana, jako próba oczyszczenia i zatuszowania jego działań na Białorusi. Gorący czas zbliżających się wyborów w Niemczech i dobre wyniki AfD w niektórych landach, będą zapewne kolejną zachętą do wyjaśnienia tej sprawy przez posłów konkurujących partii.

Gorący czas wyborczy dotyka Mołdawię i w o wiele mniejszym stopniu Litwę, gdzie zresztą kampania wyborcza do Seimasu, jest na razie, z polskiego punktu widzenia, zwyczajnie nudna, o ile nie weźmiemy pod uwagę kolejnych wypowiedzi Waldemara Tomaszewskiego, przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, jednak tym tematem chcę zająć się za tydzień.

Najważniejsze wybory w optyce naszego regionu odbędą się w Mołdawii. I nie chodzi tylko o wybór prezydenta, ale dalszej ścieżki rozwoju tego kraju. To z czym mamy do czynienia w ciągu ostatnich dni i tygodni w tym kraju, będzie zapewne tematem niejednej analizy ekspertów. Już teraz jednak można zauważyć, że Kreml wyciąga ze swojego arsenału propagandy nie tylko szeroko pojętą dezinformację, ale też wszelkiego typu "marionetki". A to uruchamia się byłych premierów, dobrze żyjących na ówczesnym quasi-rosyjskim zapiecku, a to wyciąga się do działania mniejszości narodowe, wreszcie korzysta ze sprawdzonych narzędzi, jak sojusz partii prorosyjskich "Pabieda". Sięga się nawet po włączanie oficjalnego przekupstwa w kampanię antyunijną.

Cel jest oczywisty - zatrzymać prozachodni kurs kraju. Władze bronią się, jak mogą, stąd też blokada możliwości wpływów finansowych dla prorosyjskich partii, jak też ograniczenie liczby zagranicznych lokali wyborczych w Rosji.

Wydaje się, że przy obecnych działaniach obronnych i aktywizacji mołdawskiej diaspory, której sporą liczbę spotkamy we Włoszech, Rumunii, Hiszpanii, Niemczech czy Francji, cel referendum, jakim jest wstąpienie kraju do UE, zostanie pozytywnie osiągnięty. Zagadką pozostanie postać prezydent kraju, a raczej to czy Maia Sandu, stuprocentowa gwarantka wybranej unijnej drogi Mołdawii, wywalczy reelekcję. O tym wyniku, ustalającego też przyszłość Naddniestrza i oczywiście Gagauzji, przekonamy się albo już 20 października, albo dwa tygodnie później.

Powracając do wstępu dzisiejszego komentarza i naszego bezpośredniego otoczenia, dostrzegalny kontrast polega na tym, że wciąż brak wśród większości z nas, ducha owego pancernego. Owszem, inne czasy, inne zachowania, polityczna poprawność, wygładziły czasem bardzo sztucznie, nasze wzajemne relacje. Chodzi tutaj raczej o tą niezłomność, nawet w obliczu przewagi, czy ciężkich czasów. Te ostatnie zalezą nie tylko od nas, jednak ciągle mamy wpływ na to, jak ten okres przejdziemy.


opr. wł.
Jeżeli chcecie Państwo wesprzeć naszą pracę, zapraszamy do skorzystania z odnośnika:

Informacje

Media społecznościowe:
wykop.pl
Twitter
Facebook
redakcja [[]] czaswschodni.pl
©czaswschodni.pl 2021 - 2024