Zdjęcie: Pixabay
16-07-2023 12:00
Wczoraj pojawiły się doniesienia, że na Białoruś zaczęli napływać rosyjscy najemnicy z PKW "Wagnera". Ruchy te nie pozostały niezauważone przez siły bezpieczeństwa krajów graniczących z Białorusią, ale nie widzą one jeszcze potrzeby podnoszenia gotowości.
Litewska Państwowa Straż Graniczna (VSAT) w swoim komunikacie podkreśliła, że obecnie monitoruje sytuację, ale nie widzi powodu, aby robić cokolwiek w celu dodatkowej ochrony granic. „Ochrona granicy z Białorusią jest teraz dodatkowo wzmocniona w związku z nielegalną migracją i szczytem NATO, więc poziom obserwacji i czujności jest wysoki” – powiedział rzecznik prasowy litewskiej służby granicznej. „Oczywiście będziemy monitorować sytuację. Ale na razie nic nie wskazuje na to, by trzeba było robić coś jeszcze” – dodał.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i zastępca koordynatora polskich służb specjalnych Stanisław Żaryn powiedział też, że Warszawa monitoruje sytuację. Jednocześnie polski urzędnik podkreślił, że "Rosjanie wykorzystują grupę Wagnera, tak jak robią to na całym świecie: de facto wagnerowcy wykonują misje Kremla i w imieniu Kremla".
Z kolei dowódca połączonych sił Ukraińskich Sił Zbrojnych Siarhiej Najew podkreślił, że Rosja wykorzystuje Białoruś jako „dawcę broni i sprzętu wojskowego”, a jej terytorium jako „przyczółek, z którego dokonuje operacji wywiadowczych”. Jednocześnie zaznaczył jednak, że choć na Białorusi nie powstały jeszcze żadne grupy uderzeniowe Federacji Rosyjskiej, Moskwa "może zwiększyć swój potencjał militarny", "do czego utrzymuje infrastrukturę w gotowości". „Biorąc pod uwagę możliwość wznowienia działań ofensywnych na kierunku północnym, szczególnie istotne stały się informacje o planach rozmieszczenia jednostek PKW Wagnera na terytorium sąsiedniego państwa” - powiedział Najew.