Zdjęcie: Wikipedia
02-04-2022 09:00
Mołdawia nie może przyłączyć się do sankcji nałożonych przez niektóre kraje na Rosję, ponieważ może to spowodować, że kraj będzie pozbawiony gazu i elektryczności - stwierdziła w wywiadzie prezydent Mołdawii Maia Sandu. Sandu szczegółowo opowiedziała, co ewentualne nałożenie sankcji na Rosję oznacza dla Mołdawii, a także zauważyła, że wojna na Ukrainie już teraz wpływa na eksport i import Mołdawii.
"Kiedy mówimy o sankcjach w sposób ogólny, bez wchodzenia w szczegóły, to jest to bardzo powierzchowne podejście. Porozmawiajmy o tym, co sankcje mogą oznaczać dla eksportu i importu: już teraz nie mamy dostępu do rynku ukraińskiego, ani do rynku rosyjskiego i białoruskiego. Ponieważ istnieje przeszkoda w postaci wojny. Zarówno eksport, jak i import z tymi krajami są zablokowane" - powiedziała prezydent Sandu.
Podkreśliła również, że najważniejszą zależnością Kiszyniowa od Moskwy są surowce energetyczne i dodała, że jak dotąd Mołdawia nie ma innego rozwiązania tej kwestii. "Czy możemy dziś zostawić kraj bez gazu ziemnego i energii elektrycznej? Nie, nie możemy. Nie dla dobra naszych obywateli, a dla dobra 100 tys. ukraińskich uchodźców, z których 50 tys. to dzieci" - powiedziała Maia Sandu.
Sandu zauważyła, że Mołdawia "cieszy się pełnym poparciem swoich zachodnich partnerów". Co więcej, postarają się nawet pomóc Kiszyniowowi w znalezieniu alternatywnych rozwiązań w kwestii zasobów energetycznych. "Do tego czasu jednak nie możemy oczywiście ignorować rzeczywistości" - dodała prezydent.
Na uwagę dziennikarki Valentiny Ursu, że Kijów jest rzekomo "zły z powodu postawy Mołdawii", Sandu odpowiedziała: "Oczywiście, musimy zrobić wszystko, aby powstrzymać tę wojnę. Są jednak pewne rzeczy, które musimy zapewnić naszym obywatelom. Pozostawienie kraju bez surowców energetycznych i destabilizacja sytuacji w tym kraju nie pomoże nikomu: ani Mołdawii, ani Ukrainie, ani naszym partnerom na Zachodzie".