Zdjęcie: Pixabay
02-10-2022 11:55
Gazprom oskarżył stronę ukraińską o ograniczenie dostaw gazu do Mołdawii o 30%, twierdząc, że ukraiński operator odmówił przyjęcia części wolumenu tranzytu rosyjskiego gazu. Jednocześnie spółka podkreśliła, że sama Mołdawia „regularnie łamie postanowienia umowy dotyczące warunków płatności za dostarczany gaz”.
„Jednocześnie z winy strony mołdawskiej nie zostało jeszcze zawarte porozumienie w sprawie uregulowania historycznego długu za gaz dostarczony w poprzednich latach. Z tego powodu Gazprom ma prawo w każdej chwili rozwiązać dotychczasowy kontrakt” – ostrzega Gazprom.
Tymczasem mołdawski minister infrastruktury i rozwoju regionalnego Andrei Spinu zauważył, że rosyjska firma wyjaśniła swoją decyzję, ale strona mołdawska nie uważa tego wyjaśnienia za satysfakcjonujące. "Gazprom powoływał się na problemy techniczne, ale naszym zdaniem ten argument jest nie do obrony. Naszym zdaniem chodzi o niepewność, w jakiej znajduje się obecnie rosyjska firma. Na przykład potwierdzenie dostawy gazu otrzymaliśmy dopiero wczoraj wieczorem, po godzinie 20. Uważamy, że takie zachowanie nie jest normalne, liczymy na współpracę. Mówimy przecież o życiu i zdrowiu ludzi" - powiedział Spinu.
Warto zauważyć tutaj, że sytuacja Mołdawii jest już diametralnie inna niż rok temu. "Kiszyniów czuje się w obecnej sytuacji relatywnie pewnie i dlatego pozwala sobie na tak stanowcze (jak na Mołdawię) oświadczenia. Ma alternatywne źródła gazu (drogo, ale ma), oraz liczy na to, że Rosja nie zdecyduje się jednak na pełne odcięcie dostaw ze względu na Naddniestrze. Taka sytuacja jescze dwa-trzy lata temu byłaby nie do pomyślenia." - napisał Kamil Całus (OSW).