Zdjęcie: Flickr
10-05-2022 13:32
Przez wiele tygodni poprzedzających 9 maja powszechnie oczekiwano, że prezydent Rosji Władimir Putin ogłosi ważną decyzję podczas dorocznej parady wojskowej z okazji Dnia Zwycięstwa na Placu Czerwonym. Przez lata zmieniał on znaczenie tego święta - od świętowania triumfu aliantów w walce z nazistowskimi Niemcami do świętowania potęgi sowieckiego/rosyjskiego militaryzmu.
W 2005 roku w obchodach wzięło udział około 150 dygnitarzy, w tym ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush i ówczesny sekretarz generalny ONZ Kofi Annan; w 2021 roku jedynym gościem honorowym był prezydent Tadżykistanu Emomali Rahmon. W tym roku Putin oglądał defiladę wojskową sam. Przywódca Kremla z pewnością planował raczej inny moment, prawdopodobnie wyobrażając sobie spektakularny sukces "specjalnej operacji wojskowej" przeciwko Ukrainie, rozpoczętej 24 lutego, co przejmująco potwierdził jego jedyny sojusznik Alaksandr Łukaszenka.
Artykuł Pawła Bajewa dla Fundacji Jamestown - link do całości w źródle