Zdjęcie: Pixabay
20-11-2024 08:36
Białoruski portal opozycyjny "Zerkalo" opublikował artykuł, w którym opisane zostały metody zawarte w podręczniku propagandystów reżimu, uzasadniające wybór Łukaszenki na siódmą już kadencję. Dziennikarze zestawiają te metody i używane hasła do opisania aktualnej sytuacji, nie tylko politycznej, ale również społeczno-ekonomicznej.
Pierwsza część podręcznika ma charakter informacyjny i opisuje, jak w kraju odbywają się wybory, jakie są warunki zgłaszania kandydatów itp. Zawiera również uzasadnienie przyspieszenia wyborów na 26 stycznia, choć pierwotnie planowano je na lato 2025 roku, a następnie na luty. Oficjalnie argumentuje się to tym, że latem przeszkadzałyby prace rolne, urlopy i egzaminy szkolne, a na początku roku należy podsumować wyniki pięciolatki, co „logicznie powinno być zadaniem nowo wybranego prezydenta”.
W rzeczywistości przyspieszenie ma na celu przeprowadzenie wyborów w kontrolowanych warunkach zimowych, gdy ryzyko protestów jest minimalne, oraz szybkie uzyskanie formalnego potwierdzenia „legitymizacji” Łukaszenki. Według propagandy instytucja prezydentury ma dla Białorusi „przełomowe znaczenie”. Podkreśla się, że wszystkie sukcesy kraju są nierozerwalnie związane z osobą Łukaszenki, przedstawianego jako lider, który postrzega swoje stanowisko jako życiową misję służenia narodowi - dosłownie jest misjonarzem swojego narodu.
Narracja o budowie „suwerennego i niezależnego państwa dla narodu” kontrastuje z rzeczywistością. W ciągu 30 lat Łukaszenka zniszczył demokratyczne instytucje, niezależne media, organizacje społeczne, zdelegalizował opozycję i przekształcił wybory w farsę. Po protestach w 2020 roku reżim zastosował bezprecedensowe represje: tysiące osób zostało aresztowanych, torturowanych, skazanych, a setki tysięcy zmuszono do emigracji. Wola narodu jest ignorowana, a „ludowładztwo” sprowadza się do reżimowych wydarzeń i masowych akcji propagandowych.
Znaczna część podręcznika skupia się na wyliczaniu „osiągnięć” reżimu, takich jak przemysł (MАZ, BieŁAZ), nowe inwestycje (elektrownia jądrowa, „Wielki Kamień”), program kosmiczny (cztery satelity, kosmonautka na ISS), rozwój IT, odporność na zalecenia MFW w ochronie rolnictwa, rozwój regionów czy system zdrowotny, który rzekomo zdał egzamin podczas pandemii. Propaganda kontrastuje te „sukcesy” z rzeczywistością represji, izolacji międzynarodowej i stagnacji gospodarczej, przekonując, że Białorusini nigdy nie żyli tak dobrze jak obecnie.
Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna. Większość dużych przedsiębiorstw pochodzi jeszcze z czasów radzieckich, ich efektywność, jakość i nowoczesność produktów pozostawiają wiele do życzenia – doskonałym przykładem są ciągle palące się ciężarówki MAZ. Elektrownia atomowa została zbudowana za rosyjski kredyt, który Białoruś będzie długo spłacać, „Wielki Kamień” nie stał się technoparkiem światowej klasy, fabryka „BelGEE” to montownia chińskich samochodów, a Białoruska Narodowa Korporacja Biotechnologiczna (BNBK) jest zarządzana przez byłego premiera Kirgistanu pod zmienionym nazwiskiem i tonie w długach.
"Po 2020 roku i po rozpoczęciu wojny w Ukrainie kraj opuściły tysiące specjalistów IT, wiele dużych firm przeniosło się za granicę, a słynny Białoruski Park Wysokich Technologii (PWT) przestał być motorem wzrostu, inwestycje w sektor IT gwałtownie spadły. Rolnictwo boryka się z ogromnymi problemami – wiele przedsiębiorstw rolnych utrzymuje się tylko dzięki dotacjom i tanim kredytom państwowym. Wynagrodzenia są niskie, warunki pracy trudne, a ludzie nie odchodzą jedynie z braku alternatyw w małych miejscowościach. Wiele regionów, zwłaszcza Mohylewszczyzna i Witebszczyzna, a także tereny wiejskie, wyludniają się. Dzietność szybko spada, a w trakcie rządów Łukaszenki liczba ludności Białorusi zmniejszyła się o tyle, ile wynosi populacja jednego obwodu." - czytamy w artykule. W opinii dziennikarzy śmiertelność w czasie pandemii wyniosła około 85 tysięcy osób, a nie 5,6 tysiąca, jak twierdzi Ministerstwo Zdrowia.
Z kolei rząd musi sam szukać inwestycji, ponieważ po 2020 roku zachodni inwestorzy masowo opuścili Białoruś, a ci, którzy zostali, są w pułapce – mogą sprzedać biznes tylko za zgodą władz. Nowi inwestorzy pochodzą głównie z Rosji lub Chin i stawiają własne warunki. Rezultaty tej sytuacji ekonomicznej widać - jak to zostało ujęte w artykule o tym, iż Mołdawia zaczyna przeganiać Białoruś.
Autorzy podręcznika sformułowali siedem rzekomo racjonalnych powodów, dla których obywatele powinni wziąć udział w wyborach i „oddać głos za przyszłość Białorusi”. Każdy z tych argumentów obnaża rozdźwięk między propagandą a rzeczywistością. Twierdzenie, że „naród jest źródłem władzy”, zaprzecza faktom, bo wola wyrażona w wyborach 2020 roku została zignorowana i stłumiona przemocą. „Prezydent jako gwarant praw i wolności” kontrastuje z brutalnymi represjami i cenzurą. „Wpływ wyborów na decyzje państwowe” jest fikcją, gdy wyniki są z góry ustalone. „Wyrażanie stosunku do przyszłości kraju” traci sens bez rzetelnego liczenia głosów. „Prezydent zapewnia bezpieczeństwo i suwerenność” jest fałszem, bo Białoruś utraciła suwerenność, stając się zapleczem militarnym Rosji. Udział w wyborach jako „wyraz solidarności i przynależności do narodu” to w rzeczywistości akt wymuszony strachem przed represjami, groźbą utraty pracy czy wydalenia z uczelni. Propagandowy apel o „patriotyzm” sprowadza się do imitacji wyborów, gdy prawdziwy patriotyzm polega na dążeniu do lepszej przyszłości dla kraju.