Zdjęcie: Pixabay
09-06-2025 09:38
Minister administracji cyfrowej i rozwoju regionalnego Inga Bērziņa zawiesiła dyrektora Państwowej Agencji Rozwoju Cyfrowego (VDAA) Jorensa Liopę, argumentując ten fakt utratą zaufania. Jak przyznała , „proces liczenia głosów był całkowicie nieakceptowalny i nie powinien się wydarzyć”. Problemy pojawiły się tuż po zamknięciu lokali wyborczych, gdy zawiodło skanowanie kart do głosowania - konieczne było ręczne liczenie, co opóźniło ogłoszenie wyników. Choć system testowano, jego część do liczenia głosów zatwierdzono dopiero dzień przed wyborami, 6 czerwca.
Liopa nie planował ustąpienia, podkreślając, że bez jego działań „infrastruktura w ogóle by nie zadziałała”. Twierdził, że architektura systemu była wcześniej źle zaprojektowana i niewystarczająco wydajna. Jednak minister Bērziņa zapowiedziała wszczęcie oficjalnego dochodzenia. Do sprawy włączyła się również Centralna Komisja Wyborcza (CVK), której przewodnicząca Kristīne Saulīte również nie zamierza rezygnować, o ile nie zostanie wykazane jej bezpośrednie niedopatrzenie. „Zawsze jestem gotowa ponosić odpowiedzialność w ramach kompetencji CVK”, zaznaczyła, przyznając jednocześnie, że komisja mogła zostać wprowadzona w błąd przez VDAA co do gotowości systemu.
Sytuacja zmusiła rządową grupę roboczą — powołaną jeszcze w lutym w celu zapewnienia płynności wyborów - do zwołania nadzwyczajnego posiedzenia. Dyrektor Kancelarii Państwa Raivis Kronbergs ujawnił, że do ostatniej chwili nie było żadnych sygnałów ostrzegawczych. „Premier zadzwoniła do mnie w nocy. Chce utworzyć specjalny zespół śledczy, by znaleźć ogniwo, które zawiodło - bo tym razem, powiedziałbym, zawiedliśmy wszyscy”.
Tymczasem w wyniku wyborów do Rady Miasta Rygi, polityczny krajobraz stolicy uległ poważnym przetasowaniom. Cztery partie, choć teoretycznie zjednoczone we wspólnym celu stworzenia koalicji, mierzą się z poważnymi trudnościami. Politolog Filips Rajevskis zauważył, że „ambicje są ogromne, każdy chce grać pierwsze skrzypce”. Według niego najtrudniejsze zadanie spadnie na negocjatorów, którzy „muszą wracać do swoich frakcji z kompromisami, których te mogą nie zaakceptować”. Przypomniał też, że lokalna opozycja ma znacznie mniejsze możliwości działania niż ta w parlamencie. „W samorządzie po prostu siedzisz – bez mównicy, bez sfektu”, podsumował. To właśnie wewnątrz koalicji rozegrają się najważniejsze starcia polityczne.